(Ósmy) cud Świata
Świat pełen jest niezwykłych miejsc, do których ściągają ludzie z najdalszych zakątków globu. Na każdym kontynencie znajdują się miejsca, świątynie czy inne obiekty będące wspaniałą spuścizną kulturową. Do takich miejsc zalicza się właśnie największy kompleks świątynny na świecie – Angkor Wat. Jego tereny zamieszkane były już w neolicie, ale cywilizacja Khmerów pojawiła się dopiero w VI wieku. Powstały wówczas pierwsze świątynie, choć ich największy rozkwit (w tym powstanie Angkoru) przypada na XII wiek. Stolica powstałego państwa była wówczas największym miastem na świecie liczącym aż milion mieszkańców. Nie sposób uwierzyć, że ich historia kończy się dość tajemniczo w XV wieku, kiedy to po tajskim najeździe ich miasto zaczęło powoli upadać. Świat zapomniał o Angkor Wat, choć liczni podróżnicy ze wszystkich stron świata zapuszczali się tu na przestrzeni wieków. Dopiero w drugiej połowie XIX wieku ponownie przypomniano sobie o istnieniu tego miejsca, które stopniowo zaczęto przywracać do życia. Obecnie kompleks w Siem Reap odwiedzany jest przez 2,5 miliona turystów i wydaje się, że świat już o nim nigdy nie zapomni.
Jak dostaliśmy się do Siem Reap?
Do Siem Reap przyjechaliśmy busem ze stolicy Kambodży. Nie pamiętam nazwy naszego przewoźnika – po prostu poszliśmy do biura, które było najbliżej naszego hotelu. W ten sposób, z jednodniowym wyprzedzeniem kupiliśmy przejazd za 11$. Podróż trwała 6 godzin z licznymi postojami na toaletę, a nawet jeden dłuższy na posiłek. Byliśmy jedynymi turystami w busie (aż dziwne), ale wszystko przebiegło zgodnie z planem. Oprócz przystanku końcowego… Nasz hotel oferował jednorazowy darmowy przejazd Tuk-Tukiem. W biurze przewoźnika zapytaliśmy się gdzie znajduje się przystanek końcowy i po otrzymaniu tej informacji przesłaliśmy ją do naszego hotelu. Jak to w Azji bywa, okazało się, że kazali nam wysiąść dużo wcześniej. Na szczęście mieliśmy stały kontakt z obsługą hotelu, więc szybko wysłaliśmy im nową lokalizacje.
Bloom Garden Guesthouse
Podczas naszego krótkiego, jednodniowego pobytu w Siem Reap zdecydowaliśmy się zatrzymać w Bloom Garden Guesthouse. Skusiła nas świetna lokalizacja blisko Angkor Wat i z dala od głośnego centrum Siem Reap. Wspaniały hotel w starym stylu, przepiękny ogród z basenem i rodzinna atmosfera! Taką oazę stworzył Peter z Holandii, który mieszka w Siem Reap od 5 lat. Pobyt w tym hotelu kosztował nas 25$.
Jak zorganizować zwiedzanie Angkor Wat?
Z pomocą przyszła nam tutaj wspomniana już na tym blogu grupa Kambodża – Faq. To na niej znaleźliśmy sprawdzonego Tuk-Tukarza – Samet Ramet. To facet, który jeździ wyłącznie z polskimi turystami. Mieliśmy szczęście, że akurat w dniu, w którym zaplanowaliśmy zwiedzanie był dostępny. Jak się z nim skontaktować? Napiszcie do niego na Facebooku! Samet wyśle Wam swoją ofertę. My zdecydowaliśmy się na trasę nr. 1 za 35$.
Angkor Pass
Bilety na zwiedzanie można kupić w specjalnym kompleksie, który czynny jest od 4:30 do 17:30. Wiele osób poleca przyjechać po 17, żeby kupić bilety na następny dzień i uniknąć w ten sposób stania w kolejce, ale nie zawsze jest to możliwe. My do Siem Reap przyjechaliśmy późnym wieczorem i nie mieliśmy takiej możliwości.
Jak wiecie, nasza podróż odbyła się w dobie Koronawirusa, więc nie było „dzikich tłumów”. Przyjechaliśmy do centrum biletowego około 4:45 (szliśmy na wschód słońca) i byliśmy pierwsi w kolejce. Może zawsze tak jest? 🙂
Obecnie do wyboru są 3 rodzaje biletów: 1-dniowe, 3-dniowe i 7-dniowe. Jakiś czas temu ich ceny drastycznie poszły w górę i obecnie jednodniowa przyjemność podziwiania Angkor Wat to wydatek rzędu 37$!! Każdy bilet jest imienny i opatrzony zdjęciem, które robią Wam podczas zakupu biletów. To takie cwane zabezpieczenie przed oszustwami, ale też wygoda, bo nie trzeba pokazywać dokumentu ze zdjęciem! 🙂
Po szczegóły, godziny otwarcia i aktualne ceny biletów >>klikajcie tutaj<<
Jak się ubrać na zwiedzanie Angkor Wat?
Wybierając się na zwiedzanie Angkor Wat pamiętajcie o odpowiednim ubiorze:
- ramiona muszą być zakryte
- a sukienka lub spodnie co najmniej do kolan
- warto mieć też wygodne obuwie (strome schody i nierówności)
Niezapomniany wschód słońca w Angkor Wat!
Do Angkor Wat przyjechaliśmy około 5:30 rano. Przynajmniej tak twierdził Samet, bo my nic poza zmrokiem nie widzieliśmy! Tylko kładka prowadząca do świątyni była nieśmiało oświetlona, a iskrzące na niebie gwiazdy nie dawały żadnej poświaty. I tak tkwiliśmy w tym mroku omamieni obietnicą, że gdzieś tam przed nami stoi słynny Angkor Wat. Samet usadził nas w miejscu, które według niego jest najlepsze do podziwiania wschodu i sam poszedł gdzieś przyciąć komara. Do pojawienia się słońca została jeszcze godzina, która była dla nas koszmarem. Z jednej strony ogromnie cieszyliśmy się, że zobaczymy Angkor o tej magicznej porze, z drugiej doskwierał nam brak kawy i śniadania. Na szczęście zmrok powoli odpuszczał, a na horyzoncie pojawiały się delikatne kontury świątyni, które z każdą minutą stawały się coraz wyraźniejsze. Adrenalina robiła swoje, więc pomimo krótkiego snu czekaliśmy w napięciu. Ku naszemu zaskoczeniu, słońce nie pojawiło się wraz z rozpoczęciem wschodu, a dopiero 20 minut później. Byliśmy nieco zaskoczeni tym opóźnieniem, ale szybko o nim zapomnieliśmy. To co ujrzeliśmy tego ranka zostanie z nami już do końca życia! 🙂
Angkor Wat – o tym warto wiedzieć
Świątynia Khmerów została zaprojektowana jako mikrokosmos hinduskiego kosmologicznego wszechświata. Przechodząc od wejścia świątyni do sanktuarium w jej centrum, odwiedzający odbywa symboliczną, trzy etapową podróż do zbawienia poprzez oświecenie. Sanktuarium jest największym obiektem religijnym na świecie, który powstał na początku XII wieku. Jego doskonałe proporcje, kompozycja i płaskorzeźby sprawiają, że Angkor Wat jest jednym z najwspanialszych zabytków na świecie. Na jego ścianach można podziwiać sceny ze świętej hinduskiej księgi – Mahabharaty. Te wspaniałe galerie nierzadko rozciągają się na kilkadziesiąt metrów długości i kilka metrów szerokości. Kompleks Angkor jest tak ogromny, że do tej pory naukowcy spierają się ile mogła trwać budowa.
Przerwa na śniadanie
Zwiedzanie Ankgoru zajęło nam około 2 godzin. Ruszyliśmy teraz w stronę innej słynnej świątyni Ta Prohm! To właśnie tu kręcono Tomb Raider z 2001 roku. Choć my do wielkich fanów tego filmu nie należymy (obejrzeliśmy go po powrocie z wycieczki), to i tak bardzo chcieliśmy zobaczyć to miejsce! 🙂 Zanim jednak tu dotarliśmy, kazaliśmy się zawieść Sametowi na jakieś śniadanie. Samet wywiązał się z tego zadania znakomicie bo przywiózł nas do lokalnej restauracji, z niewygórowanymi cenami i pysznym jedzeniem! Zamiast stolików mieliśmy takie leżanki, przy których niezbyt wygodnie się jadło, ale do drzemania były idealne! 🙂
Ta Prohm – Tomb Raider w akcji
Kiedy naszym oczom ukazała się kolejna świątynia, od razu wiedzieliśmy, że mamy do czynienia z równie spektakularnym obiektem. To miejsce wyglądało na starsze, mocno nadgryzione zębem czasu (a raczej zębem dżungli). Szybko się jednak okazało, że Ta Prohm powstała nieco później niż Angkor, bo na przełomie XII-XIII wieku. Uczucie „starości” zawdzięczamy natomiast XIX wiecznym badaczom, którzy postanowili zostawić tą świątynie w takim stanie jakim ją znaleźli, żeby przyszłe pokolenia mogły zobaczyć jak wyglądał Angkor podczas ponownego odkrycia. Nie wiem jak Wy, ale my jesteśmy im bardzo wdzięczni za ten zabieg, bo miejsce to wygląda naprawdę niesamowicie! A przyczyną tej niesamowitości są dwa gatunki drzew: Drzewo Kapokowe (Ceiba pentandra) i Figa. Ich korzenie oplatają świątynne budynki tworząc tym samym niezwykłą aurę tajemniczości. Teraz już wiem skąd biorą się wizje opuszczonych miast, które stopniowo zarastają lasy. Tak właśnie wygląda Ta Phrom – jakby była pożerana przez dżunglę!
Ciekawostka: Ta Prohm słynie z wielu ciekawych płaskorzeźb, ale jedna szczególnie spędza badaczom sen z powiek! To wizerunek Stegozaura, tak doskonały, że aż trudno mówić tu o wybujałej wyobraźni czy jakimś oszustwie! Pamiętajcie o nim zwiedzając świątynie Tomb Raider, a jeśli będziecie mieć szczęście w postaci Sameta, to na pewno pokaże Wam to miejsce! 🙂
Rdzawo-czerwona Pre Rup
Zwiedzanie świątyni Tomb Raider zajęło nam ok. 2 godzin. Zmieniamy teraz zupełnie klimat i zatrzymujemy się pod rdzawo-czerwoną świątynią Pre Rup. Ta wypalona i wysuszona słońcem świątynia jest nieco starsza od Angkoru i Ta Prohm. Jej powstanie szacuje się na okres drugiej połowy X wieku, czyli sto lat przed wspomnianymi wyżej świątyniami. Charakterystycznym elementem są imponujące ceglane wieże, które dominują nad otaczającym planem. Po wejściu do świątyni trafiamy na piękną galerię obrazów z Angkor Wat. Korzystając z nieobecności autora szybko robimy sobie zdjęcie na jej tle. Pre Rup nie jest zbyt duża, a brak cienia i palące słońce zniechęca nas do pozostania dłużej. Wydobyłam z siebie resztki sił, żeby wdrapać się jeszcze na górny taras, z którego roztaczają się super widoki!
Miniaturowa Banteay Srei
Wsiadając do Tuk-Tuka Samet nie uprzedził, że czeka nas teraz dłuższa podróż. Cały czas staraliśmy się nie zasnąć, ale w końcu zmęczenie wzięło górę! Nasz kierowca nie miał nam tego za złe, bo sam ucinał sobie drzemki czekając na nas. 😉
Banteay Srei to X wieczna świątynia poświęcona Bogu Vishna. Jest nieco oddalona od głównej grupy świątyń – około 25 km od Angkor Wat. Zbudowano ją z czerwonego piaskowca, który świetnie nadaje się do tworzenia skomplikowanych dekoracyjnych rzeźb ściennych. Niezwykłą cechą świątyni jest jej miniaturowy rozmiar! To dość nietypowy zabieg w porównaniu do innych obiektów khmerskiej architektury. Dzięki nim, świątynia pomimo sporej odległości jest popularnym miejscem wśród turystów.
Dekoracyjne rzeźby zdają się obejmować prawie każdą dostępną powierzchnię. Godne uwagi motywy dekoracyjne to kala (zębaty potwór symboliczny w czasie), strażnik dvarapala (uzbrojony obrońca świątyni), devata (półbogini) oraz fałszywe drzwi.
Cukier palmowy
W Siem Reap po raz pierwszy zetknęliśmy się z nowym rodzajem cukru. W Europie najpopularniejszy jest biały, choć trzcinowy (brązowy) wydaje się być tuż za nim! W drodze do kolejnej świątyni, Samet niespodziewanie zjechał na pobocze gdzie lokalni sprzedawcy nie tylko sprzedawali, ale też produkowali cukier palmowy!
Otrzymuje się go z soku palmy kokosowej. Zebraną do naczyń żywicę, filtruje i gotuje się tak długo, aż wytrąci się z niej cukier. Jest mniej słodki od innych cukrów, ale za to posiada lekki posmak karmelu i toffi oraz bardzo przyjemny zapach. Ponadto, zawiera wiele witamin, dzięki czemu jest znacznie zdrowszy od innych rodzajów cukru.
Za niewielkie pieniądze kupiliśmy słoiczek cukru, ale jakoś nie mogę przyzwyczaić się do smaku herbaty z cukrem palmowym. Bardziej pasuje mi on do jakiś wypieków i ewentualnie kawy niż herbat.
Pływająca Świątynia Neak Pean
Kolejnym unikalnym obiektem w trakcie naszego zwiedzania jest Neak Pean. Ta świątynia (a raczej budowla) stoi na niewielkiej wyspie pośrodku stawu. To jedyne takie miejsce w okolicy, które powstało pod koniec XII wieku. pierwotnie miejsce poświęcone było bogom hinduistycznym, ale z czasem większość świątyń została przemianowana i od tej pory modlili się w nich wyznawcy buddy. Dlatego też na wielu z nich można zobaczyć symbole obydwu religii.
Uniwersytet w Preah Khan!
Po odwiedzeniu kilku „świątynek” pora wrócić do tych monumentalnych! Tym razem Samet zabiera nas do XII wiecznej Preah Khan. Przez chwilę mam deja vu, bo świątynia wygląda jak ta z Tomb Raider, którą widzieliśmy na początku dnia. Podoba mi się ten styl wdzierającej się jungli do cywilizacji!
Preah Khan od razu przytłacza nas swoim rozmiarem. Jej skomplikowany układ sugeruje, że miejsce to było czymś więcej niż tylko świątynią. Prawdopodobnie zamieszkiwało ją około tysiąca nauczycieli, którzy byli częścią Buddyjskiego Uniwersytetu! Ta ogromna społeczność mogła tworzyć nawet miasto w obrębie tego obiektu.
Przytrafiła nam się tu też zabawna historia: Kiedy tak przemierzaliśmy świątynne korytarze, nie będąc pewni czy zmierzamy w dobrą stronę, podszedł do mnie khmerski policjant. Zaczął mi pokazywać jak powinnam robić zdjęcia, a że angielski znał słabo to jego wskazówki opierały się głównie na języku migowym. W końcu zabrał mi aparat i sam zaczął nam robić zdjęcia. Byłam w szoku bo nie spodziewałam się, że będzie umiał zrobić zdjęcia lustrzanką, a ku naszemu zdziwieniu – wychodziły mu naprawdę fajne foty! I tak policjant rozstawiał nas po różnych kątach, a sam skakał niczym gazela w poszukiwaniu najlepszych ujęć. Zziajany oddał mi w końcu aparat, a na koniec poprosił o 2$. Niby w Kambodży nic nadzwyczajnego biorąc pod uwagę jak skorumpowana jest policja, ale nie spodziewałam się takiej sytuacji w świątyni. Pierwszy raz w życiu widziałam policjanta proszącego o 2$. A może był to tylko fotograf w stroju mundurowego dla niepoznaki? Nie takie rzeczy widzieli już turyści w tym kraju! 😀
Wielki Angkor Thom
Ostatnim miejscem w programie był monumentalny Angkor Thom. To jedno z największych khmerskich miast, które prawdopodobnie aż do XVII wieku pełniło funkcje stolicy. Słynie z oryginalnej i budzącej grozy zabudowy. To właśnie tu znajdują się słynne twarze na świątyniach, mostach, wieżach, a nawet bramach. Do Angkor Thom można się dostać przez 5 bram, ale najpopularniejszą z nich jest południowa, która zachowała się najlepiej do naszych czasów. Pomogli jej też współcześni badacze, którzy zrekonstruowali część bramy. Na jej szczycie znajdują się cztery twarze pilnujące wejścia do miasta ze wszystkich stron świata.
Ciekawym miejscem jest też dziedziniec słoni. Podobno w tym miejscu król dosiadał tych (biednych) pięknych stworzeń.
Twarzowy Bayon
Na terenie Angkor Thom znajduje się jedna z najpopularniejszych (a dla nas druga najciekawsza po Angkorze) świątyń – Bayon. Ten niesamowity i przepiękny kompleks powstał na przełomie XII i XIII wieku, i służył zarówno wyznawcom hinduizmu jak i buddyzmu. Jej znakiem rozpoznawczym są tajemnicze wieże na szczycie których znajdują się twarze. Ich liczba nie jest stała – niektóre z wież mają tylko dwie, inne trzy, a inne aż cztery. Wiele kontrowersji wzbudza też liczba samych wież: obecnie jest ich 37, ale kiedyś było 49, a niektórzy sądzą, że nawet 54.
O życiu w Kambodży
Na Bayon zakończyliśmy naszą wycieczkę po świątyniach. Zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie w Tuk-Tuku Sameta i pojechaliśmy do centrum Siem Reap na obiad.
W tak zwanym „między czasie” Samet opowiedział nam nieco o swoim życiu. Jak się okazało, Samet urodził się w latach 80-ych tuż po upadku reżimu Czerwonych Khmerów. Nie był to łatwy okres dla Kambodży, która trwała w wojnie domowej. Nic dziwnego, że urodzony na prowincji nie miał łatwego startu w życiu. Nie odebrał też żadnego wykształcenia, ale nie przeszkodziło mu to w rozpoczęciu lepszego życia niż mogli mu dać wtedy rodzice. Przedsiębiorczy chłopak postanowił przenieść się do Siem Reap i obwozić Tuk-Tukiem turystów po słynnym kompleksie świątynnym. Praca nie jest łatwa, bo w przeciwieństwie do wielu z nas, Samet pracuje codziennie, bez względu na dzień tygodnia. Odpoczywa popołudniami, choć tego czas za wiele też nie ma, bo już o 4:30 nad ranem odbiera swoich klientów spod hotelu. Jestem pełna podziwu dla jego pozytywnego podejścia do życia, które przecież łatwe nie jest, ale dzięki niemu może posłać swoje dzieci do szkoły. A to już w Kambodży dużo, bo wiele z nich rezygnuje z pracy na rzecz zarobku. Podczas zwiedzania wielokrotnie zaczepiały nas dzieci, które oferowały nam często różne, dziwne rzeczy za 1, 2, 3$ itd. Pamiętajcie, że kupując od nich towar przyczyniacie się do intelektualnego zubożenia społeczeństwa i nielegalnych praktyk.
Przelot do Bangkoku
Późne popołudnie przeznaczyliśmy na relaks w hotelu. Ciężko jednak było o drzemkę w hotelowym hamaku, bo komary i inne wredny muchy atakowały jak szalone. Na szczęście mieliśmy ze sobą muggę, która była całkiem skuteczna w odstraszaniu tych natrętnych bzyków.
Początkowo chcieliśmy przeprawić się drogą lądową do Bangkoku, ale w ostatniej chwili udało nam się znaleźć bilety do Bangkoku z AirAsia za całkiem sensowne pieniądze. Po dokładnych przeliczeniach okazało się, że podróż drogą lądową, która miała trwać ok 7-10 godzin, będzie tańsza o ok. 10$ od biletów lotniczych. tak kupiliśmy bilet na tydzień przed wylotem z 20 kg bagażem za 68 euro od osoby. Znowu mieliśmy szczęście, bo wszystko odbyło się bez żadnych opóźnień. Jedyne co to strasznie trzepało, bo ze względu na krótki lot samolot leciał nisko. 😛
To już wszystko co dla Was przygotowałam! Mam nadzieję, że przyda Wam się ten poradnik odnośnie zwiedzania Angkor Wat <3
Zobaczcie też pozostałe wpisy z naszej podróży po Azji:
Informacje praktyczne o podróży
Podobał Ci się wpis? Chcesz nas docenić? Zostaw serduszko/komentarz pod postem lub polub nas na Facebooku albo zaobserwuj na Instagramie. Ciebie nic nie kosztuje, a nas do dalszej pracy motywuje! <3
Brak komentarzy