Azja Mui Ne Wietnam

Mui Ne – (nie)idealny kurort wakacyjny

8 kwietnia 2020
Surferzy, Ekspaci i Wczasowicze

Około 250 km na południe od Ho Chi Minh znajduje się jeden z najpopularniejszych wietnamskich kurortów Mui Ne. To właśnie tu zimą przyjeżdżają spragnieni słońca mieszkańcy północnych terenów. Obywatele przeludnionych wietnamskich miast zasypiają przy szumie morza zamiast ryku miliona silników. Młodzi ekspaci ze wszystkich stron świata jednoczą się w szkołach kitesurfingu by przekazać swą wiedzę i umiejętności innym śmiałkom tego szalonego sportu. Kolorowe foldery turystyczne skutecznie zachęcają do przyjazdu do rajskiego Mui Ne. Szczególnie przypada on do gustu Rosjanom, co widać i słychać. Część z nich nawet tu została prowadzić własne biznesy (restauracje czy biura podróży), a Wietnamczycy postanowili zawładnąć ich językiem. Czy rzeczywiście jest tu tak błogo, rajsko i przyjemnie jak na instagramowych zdjęciach? Jak to mówi stare, dobre przysłowie: Są dwie strony medalu i to zdanie najlepiej oddaje rzeczywistość Mui Ne.  

Jak zorganizowaliśmy wyjazd do Mui Ne? Ile to kosztowało?

Muszę Wam się do czegoś przyznać. Pomimo, że w Mui Ne udało nam się zobaczyć wszystkie atrakcje jakie chcieliśmy, to nasz wyjazd do tego miejsca nie był do końca przemyślany. Dlaczego? A oto co się stało:

Zacznijmy od tego, że mieliśmy zaledwie 1 dzień na zobaczenie Mui Ne. To nie dużo, ale i nie mało jeśli w planach nie macie plażingu. Z drugiej strony, w ten 1 dzień musieliśmy jeszcze wliczyć dojazd i powrót do Ho Chi Minh, który trwa 5 godzin w jedną stronę. Szaleństwo, nieprawdaż? Ale w Wietnamie zorganizują Ci wszystko, więc idziemy do biura podróży w Ho Chi Minh po pomoc. Urocza Wietnamka od razu przechodzi do konkretów i pyta nas o szczegóły wyjazdu. Staje na tym, że wyjeżdżamy pierwszym autobusem wersji VIP o 6 rano (czyli z super wygodną leżanką), mamy do dyspozycji kierowcę przez około 5-6 h i wracamy ostatnim autobusem z Mui Ne też w wersji VIP o 18:00 za 510 000 VND. Oferta wydała nam się atrakcyjna, więc przystaliśmy na jej warunki nie sprawdzając co oferują inne biura. Jak się później okazało nie był to koniec wydatków, ale opowiem Wam o tym po drodze. 

Gdzie ta plaża?

Do Mui Ne dotarliśmy przed godziną 12. Nasz kierowca miał się tu zjawić za niespełna godzinę, a my w tym czasie musieliśmy zjeść jakiś posiłek, bo potem tego czasu nie będzie! 

Ku naszemu niezbyt pozytywnemu zaskoczeniu okazało się, że całe wybrzeże jest tak bezczelnie zabudowane, że jedyne co to tylko gdzieniegdzie było widać prześwity morza. Jeśli nie było się gościem hotelowym, to praktycznie nie było dostępu do plaży. Jak już udało nam się znaleźć jakieś szemrane dojście do morza, to na końcu okazało się, że wszystko było zabetonowane. Żenada. Mocno się zawiodłam, a jakby tego było mało to jeszcze wybrałam fatalną restauracje. Pierwszy raz nie zjadłam w Wietnamie całego obiadu, bo był kompletnie bez smaku. Ohyda!! Skusiłam się na tą restauracje tylko ze względu na fajny widok. 

Co warto zobaczyć w Mui Ne? Bajkowy Strumyk (Fairy Stream)!

Podczas obiadu zorientowaliśmy się, że kierowca autobusu wysadził nas o 3 km za wcześnie niż było to pierwotnie w planie. Norma. Na szczęście w pobliżu było biuro podróży, więc szybko udało się wyjaśnić pomyłkę, a kierowca jeepa odebrał nas już 10 minut później.

 Pierwszym punktem programu był Bajkowy Strumyk, czyli miejsce na którym najbardziej mi zależało. Co ciekawe, choć na oficjalnej stronie Vietnam Travel widnieje informacja, że miejsce jest darmowe, przy wejściu skasowali nas 15 000 VND. Ok, ja rozumiem, że jest to wciąż mniej niż 1$, ale właśnie takie drobnostki pozostawiają ogromny niesmak kiedy zbierze się je do kupy!! No nic, zostawiliśmy buty i ruszyliśmy wzdłuż trasy. 

Szczerze powiedziawszy to byłam zaskoczona, że musieliśmy brodzić w wodzie, ale chyba nie doczytałam tej informacji. Złośliwi twierdzą, że w tym strumyku płyną fekalia i inne nieczystości. Nie badałam składu tej wody, ale ani nie mieliśmy po tym żadnej wysypki czy innych dolegliwości, ani też nie czuliśmy nieprzyjemnego zapachu, który na pewno by towarzyszył gdyby było tak jak twierdzą niektórzy. Rzeczywiście początek nie jest zbyt przyjemny, bo tak naprawdę nie ma nic ciekawego. Idziemy w mętnej wodzie, a w okół nas porozkładane są budy z żarciem, pamiątkami itp. Na szczęście wkrótce krajobraz się zmienia, a ze znużenia przechodzimy w stan westchnienia! 😀 Naszym oczom ukazują bajkowe formacje skalne o przepięknych, żywych kolorach. Jeszcze nigdy nie widziałam tak pięknie uformowanych skał, których kolor przechodził czasem nawet w delikatny róż! Istna sielanka. 🙂

Co warto zobaczyć w Mui Ne? Fishing Village!

Spacer po Bajkowym Strumyku zajął nam około 1,5 godziny. Ruszyliśmy teraz w stronę białych wydm, ale po drodze zatrzymaliśmy się na chwilę w Wiosce Rybackiej. Tak naprawdę ta wizyta to krótki postój na punkcie widokowym przy którym zrobiliśmy sobie zdjęcia. Co by jednak nie powiedzieć, widok z tego miejsca był naprawdę niezwykły. Rozległa zatoka z milionem małych, okrągłych łodzi przypominających skorupki włoskiego orzecha. To korakle – prawdopodobnie najstarsze konstruowane przez człowieka łodzie na świecie. W Europie widok już dla mojego pokolenia raczej nieznany, a tu w Wietnamie jak widać po ilości – wciąż świetnie się mają. 

Co warto zobaczyć w Mui Ne? Białe Wydmy  (White Sand Dunes)

Tym razem czekała nas znacznie dłuższa podróż z naszym kierowcą, bo Białe Wydmy oddalone są o 26 km. Po drodze minęliśmy też Czerwone Wydmy, na które kierowca miał nas zabrać na zachód słońca. Wschód zdecydowanie lepiej podziwiać natomiast z białych, ale jak wiecie – my go dzisiaj przegapiliśmy.

Zatrzymaliśmy się w wypożyczalni quadów i jeepów. Podszedł do nas młody chłopak, który niedbale rzucił ofertą: 400 000 VND quadem po wydmach z 30 minutowymi przerwami na zdjęcia. Targowanie się nie wchodziło w grę, a na wydmy jakoś trzeba było się dostać. Zapłaciliśmy i pojechaliśmy na pierwszą wydmę na której nas wysadzono, a kierowca pojechał dalej. Okej, mamy czas na zdjęcia – super! Na początku świetnie się bawiliśmy, ale kiedy w końcu chcieliśmy przejechać na kolejną wydmę zaczęły się problemy. Nie chcieli nas zabrać jeepem, pomimo że mieliśmy wykupionego quada i quadem przyjechaliśmy. Kazali nam złapać jeepa, który jak na złość nie przyjeżdżał. Z 30 minut utknęliśmy tam na 50 min i zamiast cieszyć się pięknymi widokami, to staliśmy wkurw…wkurzeni na tych ******** Wietnamczyków. W końcu łaskawie zostaliśmy przewiezieni na drugą wydmę, ale po tych 50 minutach na słońcu mieliśmy już tego dość i czekaliśmy tylko na powrót do bazy.

Z perspektywy czasu wiem, że daliśmy się wydoić i jeszcze bezczelnie potraktować przez jakiś wietnamskich podrostków. Udało mi się dotrzeć nawet do informacji, że to lokalna mafia, która tak właśnie żeruje na turystach. Wiem, że niektórzy decydują się na krótki spacer po tych wydmach, który w przeciwieństwie do tych quadów jest darmowy. Może to dobra alternatywa i nauczka dla tych przyjemniaczków na przyszłość? Teraz sama żałuje, że nie pokazałam im wtedy środkowego palca.

Co warto zobaczyć w Mui Ne? Czerwone Wydmy (Red Sand Dunes)

Ostatnim punktem programu były Czerwone Wydmy. Słońce zbliżało się już ku ziemi, więc była to idealna pora na odwiedzenie tego miejsca. Tym razem obyło się bez quadów i jeepów, ale tuż po wyjściu z samochodu zaatakowały nas kobiety i dzieci trzymając w rękach coś na wzór sanek (czyli płaski kawałek jakiegoś plastiku). Jakoś nie przemawiała do nas ta forma rozrywki, ale rosyjskie dzieciaki były zachwycone! Szkoda tylko, że piaszczyste sanki zatrzymywały się za każdym razem w połowie wydmy! Już lepiej było „sturlikać” się samemu.

Początkowo patrząc pod słońce nie zauważyliśmy, że te wydmy rzeczywiście były czerwone. Dopiero odwracając się tyłem do złocistej kuli można było dostrzec ciemne zabarwienie piasku. Rzeczywiście zachód słońca na czerwonych wydmach wyglądał zjawiskowo! Nasza świecąca gwiazda zdawała się być na wyciągnięcie ręki. Niesmak pozostawiały tylko śmieci, których było tu znacznie więcej niż na białych wydmach. To pewnie zasługa większej ilości ludzi, która odwiedza to miejsce chętniej. Nie dość, że można tu szybko dojść na piechotę, to jeszcze jest znacznie bliżej.

Sesja na masce jeepa

Kiedy myśleliśmy, że to już koniec naszej przygody, niespodziewanie nasz kierowca zatrzymał się na środku drogi i kazał nam wysiąść. Zmieszani i wystraszeni posłusznie posłuchaliśmy. Wtedy nasz kierowca kazał nam usiąść na masce jeepa i rozpoczęła się sesja zdjęciowa! 😀 No tego to nawet w najśmielszych snach bym się nie spodziewała!! 😀 Fajnie, duży plus dla naszego kierowcy, że mu się chciało zrobić coś czego nie musiał, czego nie było w umowie! 🙂

Fajnie było w Mui Ne, ale…

Pożegnaliśmy się ładnie z Panem Kierowcą i biegusiem polecieliśmy do pobliskiej restauracji z widokiem na morze. Mieliśmy tylko 45 minut do odjazdu autobusu (i to już ostatniego), więc wybłagaliśmy Panią, żebym nam szybko zrobiła jakieś dobre sajgonki. Udało się! Wsiedliśmy do autobusu zmęczeni, najedzeni i szczęśliwi!

Teraz kiedy na spokojnie sobie o tym myślę, to nie żałuje przyjazdu do Mui Ne. To naprawdę bardzo ciekawe miejsce z nieoczywistymi atrakcjami. Gdyby ktoś pokazał mi zdjęcia z wietnamskich wydm, to spytałabym gdzie miał stopovera w drodze do Wietnamu, w Katarze czy ZEA? 😀 Równie piękny okazał się Bajkowy Strumyk. Choć widziałam go na żywo, to nadal zachwycam się zdjęciami stamtąd. Żal pozostaje tylko do ogromnego zanieczyszczenia terenu i zabudowy plaży. Nie chce mi się już na ten temat rozwodzić, ale jeśli tam będziecie, to zrozumiecie o czym mówię. Oczywiście, trzymam kciuki za śmieci, bo może Wietnamczycy w końcu zmądrzeją pod tym względem. Chciałabym, żeby wkrótce te słowa o brudnym Mui Ne były nieaktualne. Dajcie znać czy coś się poprawiło!

Zobaczcie też pozostałe wpisy z naszej podróży po Azji:

Informacje praktyczne o podróży

Doha

Sapa

Cat Ba

Ninh Binh

Hoi An

Ba Na Hills

Da Nang

Ho Chi Minh

Top 25 miejsc w Wietnamie

Phnom Penh

Sieam Reap

Bangkok

Ancient City

Podobał Ci się wpis? Chcesz nas docenić? Zostaw serduszko/komentarz pod postem lub polub nas na Facebooku albo zaobserwuj na Instagramie. Ciebie nic nie kosztuje, a nas do dalszej pracy motywuje!  <3

Brak komentarzy

Zostaw komentarz