Na to czekałam!
Dolina Rzeki Douro to jedno z tych miejsc, na które czekałam z wytęsknieniem podczas naszej podróży po północnej Portugalii! Jeśli mnie już trochę znacie, to na pewno wiecie jak bardzo zachwycam się winnymi regionami w Niemczech, a mianowicie Mozelą i Górną Doliną Środkowego Renu! Chciałam w końcu zobaczyć taki region w Portugalii, który jest znacznie popularniejszy od Niemiec, ale wiecie co? Owszem portugalskie winnice są nieporównywalnie większe od tych w Niemczech, ale pod względem piękna – porównywalne. Czyli jednym słowem, tak, zachwyciłam się i utwierdziłam w przekonaniu, że niemieckie winnice są równie piękne i niedocenione. Ale na litość boską! Ja nie o Niemczech tutaj, tylko o Portugalii, więc chodźcie, pokaże Wam jak zwiedzać ten region i co można zobaczyć, spróbować i gdzie zanocować! Oto ona: Dolina Rzeki Douro!
Dolina Rzeki Douro – Kilka słów o regionie
Zanim jednak przejdziemy do moich osobistych doświadczeń, to chciałabym Wam krótko opowiedzieć o samej rzece i regionie. Początku rzeki Douro należy upatrywać w hiszpańskim miasteczku Salto de Castro. Stanowi ona naturalną granice między Hiszpanią i Portugalią, a swój bieg kończy na obrzeżach Porto w Oceanie. Tereny otaczające dolinę rzeki Douro zbudowane są ze skał łupkowych i granitowych. To właśnie na nich uprawiane jest najsłynniejsze portugalskie wino – Porto! Winnice najlepiej odwiedzić w okresie od czerwca do września, kiedy to tereny odpowiednio się zazielenią lub gdy przyjdzie pora winobrania (we wrześniu). My przyjechaliśmy tutaj pod koniec marca, gdy wciąż dominowały najróżniejsze odcienie brązu z niewielką domieszką zieleni. Nie uważam, żeby był to zły moment na wizytę w tym regionie, choć zapewne późniejsze miesiące na pewno będą bardziej spektakularne. Trzeba się tylko przygotować na wysokie temperatury w tych miesiącach. Początek wiosny jest zazwyczaj ciepły, ale bardzo kapryśny pod względem opadów.
Dolina Rzeki Douro – jak podróżować
Zdecydowanie własnym środkiem transportu, który da Wam nie tylko swobodę, ale także możliwość przejechania jednej z najpiękniejszych dróg świata (ale o tym za chwilę). Szczególnie gdy podróżujecie poza sezonem auto umożliwi Wam dotarcie do wielu ciekawych punktów widokowych, ukrytych miasteczek itp.
Alternatywą może być podróż koleją, która uważana jest za jedną z najpiękniejszych (i teraz pewnie się zastanawiacie – wybrać najpiękniejszą kolej czy drogę) 😉.
Dolina Rzeki Douro – gdzie nocować?
Spędziliśmy aż dwie noce w Hotelu Imaginario del Rei, który mieliśmy z polecenia. Nocleg w tym obiekcie ze śniadaniem kosztował nas 85,5€ od pary za dzień. Do naszej dyspozycji było jacuzzi z przepięknym widokiem i basen, który niestety o tej porze był jeszcze niedostępny. Ponadto, z naszego pokoju także roztaczał się genialny widok na Dolinę. Był to bez wątpienia najfajniejszy hotel podczas naszego wyjazdu z bardzo dobrym śniadaniem. Jedyny minus – bez samochodu ciężko się tutaj dostać!
Peso de Regua i N-222
Następnego dnia wsiadamy do auta o ruszamy w stronę Pinhao. Po drodze zatrzymujemy się w różnych zatoczkach żeby podziwiać przepiękne widoki. Szczególnie właśnie polecam zatrzymać się na chwilę w Peso de Regua i wstąpić na kładkę, z której roztacza się super widok na pobliskie mosty!
Od tego momentu aż do Pinhao jedziemy odcinkiem drogi N-222, który w 2015 został wybrany najpiękniejszą trasą na świecie. Muszę Wam się jednak przyznać, że nie zrobił on na mnie takiego wrażenia jakbym tego oczekiwała. Bardzo podobne widoki towarzyszą mi podczas licznych podróży po Górnej Dolinie Środkowego Renu czy nad Mozelą, dlatego byłam z nimi już opatrzona. Jeśli jednak nie mieliście wcześniej do czynienia z takimi widokami, to na pewno bardziej je docenicie niż ja!
Pinhao i degustacja wina
W końcu dojeżdżamy do malowniczej i niewielkiej miejscowości Pinhao. Zostawiamy samochód na parkingu i robimy kratką rundkę po mieście. Główną atrakcją jest tutaj przepiękna stacja kolejowa z płytkami Azulejos. Elegancki i zadbamy budynek z nutką romantyzmu. Polecam także przespacerować się promenadą wzdłuż rzeki. Można tutaj kupić wycieczkę statkiem.
Po drugiej stronie rzeki znajduje się winnica Quinta das Carvalhas, w której zatrzymaliśmy się na krótką degustacje wina Porto.
Nie wiem czy wiecie, ale podobno wino Porto powstało przez przypadek! Kiedy doszło do wojny Anglii z Francją, Anglicy zaczęli poszukiwać nowych rynków wina i tak rozpoczął się transport z Portugalii do Anglii. Niestety w trakcie podróży wino ulegało zepsuciu i jakiś inteligentny osobnik postanowił dodać spirytusu winnego. Dzięki niemu wino mogło przetrwać ciężką podróż przez Atlantyk, a przy okazji zyskało nowego głębokiego smaku i wysokiej zawartości alkoholu.
Po doświadczeniach z Algarve i Madery obawiałam się, że to nie jest mój smak i miałam racje. Za 12€ spróbowaliśmy aż 4 rodzajów win, w tym białego, różowego i dwóch czerwonych. Żadne nie zasmakowało mi na tyle by kupić butelkę i zabrać ją ze sobą do domu. Nie zniechęcam Was. Po prostu odkryłam, że nie leżą mi portugalskie wina i nic na to nie poradzę. Z drugiej strony nie wyobrażałam sobie przyjechać do kolebki Porto i nie spróbować jak smakują tutejsze winnice!
Bateiras i N-222
W miejscowości Bateiras droga N-222 odbija nieco w głąb lądu. Nie bójcie się odjechać od rzeki. Czekają na Was tutaj naprawdę genialne widoki, które potwierdzają niewiarygodny rozmiar tutejszych winnic. W dalszej części trasy Douro ponownie wyłania się zza wzgórz. Moim skromnym zdaniem, ta część trasy podobała mi się dużo bardziej niż ta nagrodzona tytułem najpiękniejszej!
Vila Real
Znów postanowiliśmy odjechać kawałek od rzeki i skierowaliśmy się w stronę Vila Real. Po drodze minęliśmy jeden z najlepszych widoków.
Kiedy dojechaliśmy do Vila Real wybiła godzina 15:00. Chyba nikt z nas nie przypuszczał, że była to godzina 0, godzina sjesty. Okazało się, że praktycznie wszystko, no wszystko było zamknięte. Próbowaliśmy się bezskutecznie dostać do co najmniej kilku restauracji. Google nie ułatwiało nam zadania, bo choć pisało, że miejsce jest otwarte to na miejscu okazywało się, że albo zamknięte albo serwują tylko kawę. Naprawdę nie spodziewałam się, że zjedzenie obiadu w tej części Portugalii po godzinie 15:00 jest takie problematyczne i uwierzcie mi, że od tego dnia obiad planowaliśmy z wyprzedzeniem około godziny 14.
W planach mieliśmy zobaczyć Pałac Mateus, więc postanowiliśmy podjechać w nadziei, że skoro jest to turystyczne miejsce, to może uda się znaleźć coś otwartego. No i udało się – tak wylądowaliśmy w Vinho & Tretas Winehouse & Restaurant. Zazwyczaj omijam takie miejscówki wokół atrakcji, bo nie dość, że bywa drogo, to jeszcze nie zawsze jest smacznie, ale ta restauracja była zaprzeczeniem powyższego! Jeden z najlepszych obiadów! Ja zamówiłam steka, a pozostała część grupy dorsza w cieście! Obiad w granicach 10-12€ euro za danie.
Przez zamieszanie z obiadem nie zdążyliśmy już wejść do Pałacu. Szkoda, bo to dość wyjątkowy obiekt jak na te rejony. Dodatkowo dość mocno się rozpadało i nie stwierdziliśmy, że podjedziemy jeszcze do Amarante.
Amarante
Pół godzinki później byliśmy już w Amarante. Niewielkie miasteczko położone nad rzeką Tamegą zachwyca swoim pocztówkowym pejzażem. Główne skrzypce gra tutaj most na końcu którego stoi majestatyczna katedra! Z mostem wiąże się ciekawa legenda. Otóż patronem Amarante był żyjący w XIII wieku ksiądz São Gonçalo. Jak na tamte czasy wiele podróżował – podobno w drodze spędził 10 lat! Ksiądz zasłynął jako budowniczy pierwszego mostu w Amarante, ale jak się okazało miał on rzeczywiście prawdziwy dar łączenia, bo oprócz brzegów rzeki połączył ze sobą wielu ludzi! Nic więc dziwnego, że w Amarante wywiązała się słodka tradycja zwana Bolos de São Gonçalo (ciastka świętego Goncala) lub doces fálicos (falliczne słodkości). Ciastka w kształcie przyrodzenia powinien podarować mężczyzna rodzicom swojej wybranki jako znak zamąż pójścia. Ciekawe czy ktoś to praktykuje! 😃
Lamego
Amarante było naszym ostatnim przystankiem i później udaliśmy się do hotelu. Następnego dnia zmierzaliśmy w stronę Coimbry, ale zanim do niej dojechaliśmy zrobiliśmy jeszcze krótki postój w Lamego.
Lamego to niewielka miejscowość, na którą warto poświecić 1-2 godzinki. Przede wszystkim musicie zobaczyć dwa miejsca: katedrę i sanktuarium.
Katedra w Lamego (Igreja de Nossa Senhora da Assunção) została wzniesiona w XII wieku, ale jej obecny renesansowy wygląd to wynik XVI wiecznej przebudowy.
Na południowo-zachodnich obrzeżach miasta wznosi się Santuário de Nossa Senhora dos Remédios. Jeśli byliście już w Bradze, to nie sposób nie dostrzec podobieństwa między tymi dwoma budowlami. Prawda jest jednak taka, że Sanktuarium Lamego było właśnie wzorowane na Bradze. Świątynia została wzniesiona w połowie XVIII wieku w miejscu starej kaplicy św. Stefana. Prowadzi do niej aż 686 schodów, ze szczytu których roztacza się genialna panorama miasta. Na górę można też wjechać samochodem jeśli nie macie ochoty (lub czasu) na trening pośladków. 🙂
I to już wszystko co dla Was przygotowałam z Doliny Rzeki Douro
Pozostałe wpisy z naszej tygodniowej wycieczki po Północnej Portugalii:
Podobał Ci się wpis? Chcesz nas docenić? Zostaw serduszko/komentarz pod postem lub polub nas na Facebooku albo zaobserwuj na Instagramie. Ciebie nic nie kosztuje, a nas do dalszej pracy motywuje! <3
Dziękuję, że jesteś! Twoja kawa pobudza mnie do działania i pomaga w prowadzeniu bloga! Moje teksty o podróżach po Niemczech to nierzadko jedyne wpisy po Polsku w Internecie. Jeśli chcesz poznać prawdziwe perełki i wspierać język polski w niemieckiej turystyce, to dobrze trafiłeś! Pomóż mi opisać Niemcy i świat po Polsku!
Brak komentarzy