Naj naj naj…
Bangkok to bez wątpienia jedno z najpopularniejszych azjatyckich miast. Według badań przeprowadzonych przez Mastercard goście zatrzymują się w Bangkoku na średnio 4,7 nocy i wydają średnio ok. 173 USD dziennie. My aż tak długo nie zabawiliśmy, ale znaleźliśmy się wśród ponad 22 milionów turystów odwiedzających Bangkok w ciągu roku. Najlepszym miesiącem i szczytem sezonu jest grudzień, kiedy to średnia temperatura w ciągu dnia jest najchłodniejsza i wynosi ok. 28 stopni. W rzeczywistości odczuwalna temperatura jest znacznie wyższa, a wysoka wilgotność nie zachęca do intensywnego zwiedzania. Nie bez powodu Bangkok znany jest jako najgorętsza stolica na świecie. Upały, to nie jedyny problem z jakim zmaga się kilkumilionowe miasto. Podobnie jak inne azjatyckie miasta, może utonąć gdyż został zbudowany na mokradłach. Co roku Bangkok zapada się o 2-3 cm., a według niektórych naukowców już w 2030 roku pogrąży się w wodzie! Co warto zobaczyć w Bangkoku zanim się zapadnie? 😉
Jak dostaliśmy się do Bangkoku?
Bilety do Tajlandii kupiliśmy w lutym na stronie Qatar Airways. Zapłaciliśmy 1850 złotych za bilety w dwie strony z Warszawy do Bangkoku, z przesiadką w Doha na środek listopada. W ramach biletu mieliśmy posiłki i 30 kg bagaż. Jesteśmy bardzo zadowoleni z usług katarskiego przewoźnika i już mamy zaplanowaną z nimi kolejną podróż! 🙂
Jak poruszać się po Bangkoku?
Kolejnym problemem tajskiej stolicy są OGROMNE korki. Pomimo licznych remontów, rozbudowy linii metra itp., itd., nie udało się zniwelować natężenia ruchu, przez co też Bangkok jest bardzo zanieczyszczonym miastem. W mieście zarejestrowanych jest ponad 5 milionów samochodów, a słabo rozwinięta komunikacja miejska nie sprzyja ich rozładowaniu. Miejcie to na uwadze wsiadając do autobusu lub taxi. A oto jak możecie poruszać się po stolicy:
🙂 Transport w korku:
- Taxi – jechaliśmy tylko raz, pierwszego dnia z lotniska do hostelu, który oddalony był 44 km. Zapłaciliśmy 630 THB. Przy wsiadaniu do taxi, przypilnujcie by kierowca włączył taksometr. Warto też kontrolować trasę na Google Maps, żeby się nie okazało, że jeździcie w kółko. Słyszeliśmy o takich historiach, ale na szczęście nasz przejazd zakończył się bez przygód. Taxówki w Bangkoku są wyraźnie oznaczone, więc na pewno je zauważycie.
- Grab – zdecydowanie częściej korzystaliśmy z Graba, choć to właśnie w Grabie kierowca skasował nas podwójnie. Grab to taki nasz Uber – pobieramy apke na telefon, wpisujemy gdzie chcemy się przemieścić i od razu pokazuje nam cenę. Można płacić online albo gotówką. My preferowaliśmy drugi sposób, bo jak raz zapłaciliśmy online w Chiang Rai to kierowca twierdził, że nie ma płatności. Pomimo kłótni nie odpuścił, a my niestety zapłaciliśmy mu drugi raz dla świętego spokoju.
- Autobus – po mieście jeżdżą też autobusy, ale ich częstotliwość pozostaje tajemnicą. Rozkład autobusów znajdziecie tutaj. Ceny zależą od długości trasy i strefy. Tu znajdziecie wyszukiwarkę połączeń oraz ceny.
- Tuk-tuki – wszyscy twierdzą, że to coś czego koniecznie trzeba doświadczyć w Bangkoku. Szczerze? Od początku nie mieliśmy na to ochoty. Odkąd Tuk-tuki stały atrakcją turystyczną, straciły na swoim uroku. W dodatku, jest to najdroższy środek transportu i zdecydowanie najbardziej trujący dla organizmu. Zamiast powietrza wdychamy spaliny, a kierowca tuk-tuka zrobi wszystko żeby wyciągnąć od nas jak najwięcej pieniędzy. Słyszałam, że ostatnio się tak wycwanili, iż specjalnie skracają umówione wcześniej trasy i zawożą w inne miejsca niż to było ustalone. Jak dla mnie żadna atrakcja wykłócanie się z Tajem, który traktuje mnie jak worek pieniędzy.
Transport szynowy:
- Metro – Kursuje od 06:00 do 24:00. Obecnie są dwie linie: Blue Line i Purple Line. Cena biletu zależy od długości trasy, ale nie jest to droga przyjemność. W godzinach szczytu kursuje co 5 minut. Bilet wydawany jest w formie żetonu, który koniecznie trzeba zachować do wyjścia z metra, żeby z powrotem wrzucić go do bramki. Tutaj znajdziecie rozkłady i cennik.
- SkyTrain – Podobnie jak metro jeździ od 06:00 do 24:00 i są dwie linie: Silom Line (BTS Silom Line Map) oraz Sukhumvit Line (BTS Sukhumvit Line Map). Tutaj zamiast żetonu dostajemy papierowy bilet.
- Airport Link City Line – kolejka łącząca lotnisko Suvarnabhumi z centrum. Podobnie jak w przypadku metra bilet wydawany jest w formie żetonu. Przejazd do centrum trwa około 30 minut. Szczegółową trasę oraz ceny znajdziecie tutaj.
Transport wodny
-
Chao Phraya Express – Bangkok poprzecinany jest siecią kanałów oraz główną rzeką Menam, co sprzyja rozwojowi transportu wodnego. Ta nie łatwa do zapamiętania nazwa to tramwaj wodny zatrzymujący się po obu stronach rzeki Menam. Obecnie funkcjonują trzy linie: zielona, żółta i pomarańczowa. Rozkład i cennik znajdziecie tutaj.
- Khlong Boats – to łodzie kursujące po kanałach. Obecnie funkcjonują dwie linie. Nie mieliśmy okazji skorzystać z tego rodzaju transportu. Rozkłady znajdziecie tutaj.
-
Crossing Ferry – dodatkowo istnieje jeszcze przeprawa promowa pomiędzy Wielkim Pałacem i Wat Arun.
Gdzie nocować w Bangkoku?
W Bangkoku mieliśmy przyjemność spać aż w 4 różnych hotelach:
-
Sloth Hostel Don Mueang
Nasz pierwszy nocleg to najskromniejsze wydanie w całej podróży. Mieliśmy tu spędzić zaledwie kilka godzin, dlatego też zdecydowaliśmy się niemal na najtańszą opcję. Wybraliśmy 2-osobowy pokój za 114 złotych w Sloth Hostel Don Mueang. Warunki bardzo skromne, bo pokój był tak wąski, że ledwo nam się plecaki zmieściły! 😀 Mimo to, nie mamy większych zastrzeżeń. Łazienki choć ogólnodostępne były czyste i zadbane, podobnie zresztą jak cały hotel. Ponadto, w cenie były też ręczniki, żele pod prysznic, szampony, suszarka itd. Jedynym problemem jak się okazało było dojście do lotniska – czyli to na czym nam najbardziej zależało. Choć hotel rzeczywiście był na przeciwko budynku lotniska, to obok przebiegała bardzo ruchliwa trasa, którą nie sposób było przejść. Musieliśmy dojść (około 15 minut) do miejsca, w którym jest kładka nad drogą.
-
Prime Hotel Central Station – Bangkok
Prime Hotel Central Station to obiekt, który także możemy polecić z ręką na sercu! Spędziliśmy tutaj dwie noce, za które zapłaciliśmy 462 zł. Warto jednak mieć na uwadze, żeby przy rezerwacji zaznaczyć, że chcecie dostać pokój z oknem, bo w przeciwnym razie możecie dostać klatkę! 🙂 A okno mieć warto, bo widoki z 9 piętra są naprawdę niezłe! Pokój, który dostaliśmy także spełnił nasze oczekiwania – duży, przestronny i ładnie urządzony. Do tego czysta i zadbana łazienka. Ogromny wybór na śniadaniu, a do tego drink powitalny!
Jako ciekawostkę dodam, że w Prime Hotel Central Station doświadczyliśmy trzęsienia ziemi, które miało miejsce podczas naszego pobytu w Bangkoku. Choć ziemia zatrzęsła się około 1000 km od Bangkoku o sile 6.4, to przez kilkanaście sekund odczuwalne było delikatne kołysanie. 😉
-
I Residence Hotel Silom
W I Residence Hotel Silom spędziliśmy 3 noce podczas wycieczki w 2020 roku, co kosztowało nas 470 złotych. Zdecydowaliśmy się na ten obiekt ze względu na basen na dachu hotelu i śniadanie w obiekcie. Na tym właściwie plusy się kończą, bo pokoje były takie sobie. Najbardziej przeszkadzał mi brud i starość, która rzucała się w oczy. Z drugiej strony, czy za taką cenę mamy prawo wymagać więcej? Zwłaszcza, że lokalizacja też niczego sobie (tuż obok przystanek kolejki). Mam trochę mieszane uczucia wobec tego obiektu.
-
lebua at State Tower
W Bangkoku jedną noc spędziliśmy też w 5 gwiazdkowym hotelu lebua at State Tower, w którym nagrywali Kac Vegas! Chcieliśmy trochę zaszaleć i wyszło nam to całkiem nieźle, bo za nocleg w tym miejscu zapłaciliśmy 576 zł! Wiadomo, że cena w porównaniu do zachodnich hoteli nie jest jakaś kosmiczna, ale był to zdecydowanie nasz najdroższy hotel. Jak było? Fajnie, ale bez fajerwerków. Niby dostaliśmy upgrade i pokój na 25 piętrze, ale nie zachwyciliśmy się jakoś szczególnie. Nasz pokój był tak wielki, że spokojnie moglibyśmy mieć mieszkanie takiej wielkości. Mieliśmy dwa balkony, dwie sypialnie, dwie łazienki, dużą kuchnię i sporych rozmiarów salon. Spokojnie można było pobawić się w chowanego! 😀
Jakby tego było mało, w Skybarze na 65 piętrze wydaliśmy 270 złotych za dwie lampki wina. Przynajmniej dobre było, ale czy warte takich hajsów? 😀 Chyba nawet w Nowym Jorku płaciłam mniej za drinka w Skybarze. W każdym razie fota na słynnych schodach z filmu Kac Vegas zrobiona!
Niewątpliwe pobyt w 5 gwiazdkowym hotelu był dla nas nowym i niecodziennym wydarzeniem, ale czy wartym tych pieniędzy, to już chyba niekoniecznie. Prawda jest taka, że z całego pobytu najlepiej zapamiętamy wycieczki, a nie hotele w których spędziliśmy czasem tylko kilka godzin.
Co warto zobaczyć w Bangkoku? Unicorn Cafe!
Wstyd się przyznać, ale zwiedzanie Bangkoku rozpoczynamy od wizyty w kawiarni. Mam nadzieję, że po tym wyznaniu nie zwątpicie i dotrwacie do końca wpisu. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko jedną wymówkę: byłam chora, a Darek spełniał wszystkie moje zachcianki. 😀 A teraz tak trochę bardziej serio, to jak wiecie uwielbiam odwiedzać nietuzinkowe kawiarnie i muszę przyznać, że ta wygrała główną nagrodę w kategorii kicz roku. Wątpię żeby coś przebiło to oczojebne miejsce pełne dziwnych ludzi. Żeby było bardziej creepy, to można się nawet przebrać w stroje jednorożca i konsumować kolorową chemię, która ma niby być tortem. 😀 Polecam osobom o mocnych nerwach!
Co warto zobaczyć w Bangkoku? Wat Hua Lamphong!
Tak naprawdę pierwszego dnia do dyspozycji mieliśmy tylko kilka godzin, bo pół dnia straciliśmy na lot z Krabi do stolicy i transfer do hotelu. Wieczorem mieliśmy spotkać się ze znajomymi na słynnej Khao San Road. Po wizycie w Unicorn Cafe zostało nam jeszcze trochę czasu do rozdysponowania. Kierowaliśmy się w stronę stacji metra, zahaczając po drodze o świątynie Wat Hua Lamphong.
Nie jest to jakaś wyjątkowa świątynia, którą koniecznie trzeba zobaczyć, ale jeśli jest się w pobliżu to warto tutaj podejść. Budynek jest bardzo zadbany i przyjemny dla oka, a dodatkowym plusem jest fakt, że nie ma tu turystów. To miejsce popularne jest wśród Tajów, którzy mogą przekazać tu pieniądze na trumny dla osób, które nie mogły sobie pozwolić na taki wydatek.
Co warto zobaczyć w Bangkoku? Khao San Road!
Khao San Road to chyba najpopularniejsza ulica w całej Tajlandii, która budzi się do życia po zmroku. Znajdziemy tu wszystko i nic! Od słynnego tajskiego street fooda po McDonnald itp. Generalnie jeśli macie zamiar spróbować owadów, mięsa krokodyla i innych dziwnych rzeczy o których pewnie nawet nie słyszałam, to koniecznie tu zaglądnijcie. My skusiliśmy się na klasyczne tajskie żarcie w knajpce, bo zależało nam żeby gdzieś usiąść. Na Khao San znajdziecie też salony z masażami i tatuażami. Ponadto obkupicie się w markowe i niemarkowe ciuchy. 😉 Bardzo fajny wpis o ulicy pełnej kontrastów znajdziecie na blogu Cel w Podróży! Po tym opisie trudno uwierzyć, że ta zatłoczona droga ma zaledwie 450 metrów długości!
Nie dajcie się nabrać!
Następnego dnia wstajemy wcześnie rano, tak żeby wejść do Wielkiego Pałacu tuż po otwarciu bram. Kiedy wysiadamy na stacji metra podchodzi do nas niczym niewyróżniający się z tłumu Taj i pyta „dokąd idziecie?„. Grzecznie odpowiadamy, że do Wielkiego Pałacu. I wtedy zaczyna się standardowa gadka, że: „Pałac jest zamknięty jeszcze i dzisiaj będzie otwarty dopiero od 10. Do tego czasu mogę Was zabrać na pływający targ„. Po usłyszeniu tych zdań od razu ucięliśmy dalszą rozmowę i odprawiliśmy Pana z kwitkiem. To klasyczna próba wyłudzenia pieniędzy! Gadka szmadka, że obiekt do którego zmierzamy jest zamknięty, ale nie martwcie się, bo zabiorę Was w inne fajne (w rzeczywistości beznadziejne) miejsce za trochę kasy… Nie dajcie się na to nabrać!
Co warto zobaczyć w Bangkoku? Wat Po!
Choć początkowo zmierzaliśmy do Wielkiego Pałacu, to otwarte bramy Wat Po podkusiły nas, żeby najpierw zajrzeć tutaj, a dopiero potem do Pałacu. Podobno zwiedzanie lepiej zacząć od tego pierwszego, ale my jak zwykle zrobiliśmy na odwrót. Czy był to dobry wybór? Ciężko powiedzieć, bo Wat Po przynajmniej udało się zobaczyć w spokoju, a Wielki Pałac to już historia na co najmniej osobny artykuł…
Uwaga: Wybierając się na zwiedzanie Wat Po i Wielkiego Pałacu, pamiętajcie o odpowiednim ubiorze! Szczególnie w tym drugim specjalni strażnicy sprawdzają, czy osoby wchodzące na teren pałacu się należycie ubrane. Obowiązują długie spodnie (Panów także!! Nie wejdziecie w krótkich spodniach) i zakryte ramiona. Nie ma zmiłuj – w pobliżu krążą niczym sępy Tajowie z ubraniami, które sprzedają za wysokie sumy!
Bilet do Wat Po kosztuje 200 THB.
Zwiedzanie
Wat Po (Wat Pho, Świątynia Leżącego Buddy) jest najstarszym zespołem świątynnym w Bangkoku pochodzącym z XVI wieku. Symbolem tego miejsca (jak i całego Bangkoku) jest słynny leżący Budda, który którego ufundował Rama III w 1832 roku. To jeden z największych posągów w Tajlandii przedstawiający Buddę. Jego wymiary to 15 metrów długości i 46 metrów szerokości. Posąg wykonany jest z cegły oraz gipsu i pokryty złotą warstwą. Leżący Budda podpierający ręką głowę przechodzi w stan nirvany.
Warto też wiedzieć, że świątynia była zaczątkiem pierwszego tajlandzkiego uniwersytetu. Nauczano tu między innymi religii, nauk ścisłych i literatury. Ponadto, miejsce uważa się za miejsce narodzin słynnego Tajskiego Masażu. W 1955 roku założono tu szkołę medycyny tradycyjnej i masażu.
Wat Po to nie tylko posąg Leżącego Buddy. Na terenie świątyni znajdują się także misternie wykonane budynki świątynne oraz wielobarwne posągi mistycznych demonów i postaci z buddyjskiego panteonu.
Ministerstwo Obrony
Po zobaczeniu królewskiej świątyni, kierujemy się teraz w stronę pałacu. Po drodze mijamy ciekawy budynek Ministerstwa Obrony.
Co warto zobaczyć w Bangkoku? Wielki Pałac!
Kiedy docieramy do bram Wielkiego Pałacu, naszym oczom ukazuje się OGROMNA kolejka. Na szczęście jak na tyle ludzi przebiegła w miarę sprawnie, a my po uiszczeniu opłaty za wejście w wysokości 500 THB od osoby, mogliśmy rozpocząć zwiedzanie.
Wielki Pałac, choć wielki, piękny i niesamowity, był pierwszym i jedynym miejscem w Tajlandii, z którego chcieliśmy jak najszybciej uciec. Huk, tłum i lejący się z nieba żar. Jednym słowem: koszmar. Oblecieliśmy w ekspresowym tempie, porobiliśmy zdjęcia i uciekliśmy jak najdalej. W takich miejscach powinny funkcjonować limity odwiedzających.
Budowę Pałacu rozpoczęto w 1782 roku za panowania Ramy I, a ukończono dopiero w 1902 roku. Teren kompleksu zajmuje powierzchnię 218 400 m², a jego mury obronne ciągną się niemal przez 2 km.
Jednym z najważniejszych zabytków jest świątynia Wat Phra Kaew. To właśnie w jej wnętrzu znajduje się najświętsza relikwia tajlandzkich buddystów. Mowa o Szmaragdowym Buddzie, niewielkiej 66 cm. figurce z jadeitu. Posążek został znaleziony w Chiang Rai. Podobno w 1434 roku po uderzeniu pioruna w świątynie, pękł gips, w którym był ukryty. Zanim jeszcze figurka trafiła do Bangkoku, przechowywana była w świątyni w Chiang Mai.
Niezwykłym budynkiem jest też Chakri Maha Prasat, rezydencja króla Chulalongkorna. Niektórzy mówią o niej, że to „cudzoziemiec w tajskim kapeluszu”. Rzeczywiście, gdyby nie wyrastające z niego 3 tajskie wieże, budynek przypominałby pałac w stylu zachodnim.
Intrygującym miejscem jest także niedostępny dla turystów Phra Tinang Dusit Maha Prasat. To dawny królewski harem, który był swoistym miastem. Kobiety miały tu dostęp do szkoły, sklepów, a nawet sądów.
Co warto zobaczyć w Bangkoku? Wielką huśtawkę Sao Chingcha!
W przeciwieństwie do innych turystów, zamiast odwiedzić teraz Wat Arun (zostawiamy ją sobie na zachód słońca), kierujemy się w stronę innego rozpoznawalnego punktu miasta – wielkiej huśtawki.
Ten gigantyczny obiekt powstał już w 1784 roku i mierzy 21 metrów wysokości! Do 1935 roku odbywały się tutaj ceremonie, które polegały na huśtaniu się w coraz wyższych łukach, aby dosięgnąć worek złota zawieszony na bambusowym słupie o długości 15 metrów. Ktokolwiek złapał złoto, mógł je zatrzymać. Wiele prób kończyło się śmiercią uczestników, dlatego w I połowie XX wieku zakazano rytuału.
Co warto zobaczyć w Bangkoku? Wat Suthat Thepwararam!
Tuż obok Gigantycznej Huśtawki znajduje się mało popularna wśród turystów świątynia Wat Suthat Thepwararam. Wejście na teren kompleksu kosztuje 100 THB i jeśli lubicie podziwiać świątynie, to ta Wam na pewno przypadnie do gustu. Powstała w XIX wieku i należy do świątyń królewskich. W świątyni znajduje się wizerunek Buddy Phra Sri Sakyamuni, który został przeniesiony z prowincji Sukhothai. Na dolnym tarasie podstawy znajduje się 28 chińskich pagód, które symbolizują 28 Buddów urodzonych na tej ziemi.
Chao Phraya Express
Po zwiedzaniu świątyń ponownie zawitaliśmy na Khao San Road, która nawet w godzinach popołudniowych jest bardzo ruchliwa. Zrobiliśmy tu przerwę na obiad, a potem ruszyliśmy w stronę przystanku tramwaju wodnego.
Przejazd tramwajem wodnym to niewielki koszt, a na pewno ciekawy sposób na zwiedzanie Bangkoku i szybkie przemieszczanie się. Dla nas dwa w jednym, bo był to najszybszy sposób na dostanie się do świątyni Wat Arun.
Co warto zobaczyć w Bangkoku? Wat Arun!
W zachodniej części Bangkoku znajduje się jeden z najpiękniejszych symboli Tajlandii – świątynia Wat Arun. W przewodnikach wyczytaliśmy, że najlepiej podziwiać ją o wschodzie lub zachodzie słońca, dlatego zostawiliśmy ją sobie na ostatnie słoneczne godziny dnia.
Wat Arun (Świątynia Jutrzenki, Świtu) powstała w epoce Ayutthaya (XIV-XVII wiek). Wcześniej znana była jako Wat Makok, a później Wat Chaeng. Jej obecna nazwa wywodzi się od hinduskiego bóstwa świtu Aruny. Charakterystycznym elementem świątyni jest 80 metrowa wieża, typowa dla architektury Khmerów. Symbolizuje legendarną górę Meru, która w mitologii buddyjskiej uważana jest za centrum wszechświata. Niemniej imponujące są wyłożone chińską porcelaną ściany świątyni. Podczas spaceru po świątyni należy zachować ostrożność, gdyż schody prowadzące na platformę są wąskie i strome. Wejście kosztuje 100 THB.
Co warto zobaczyć w Bangkoku? China Town!
Wracając do naszego hotelu, postanawiamy zahaczyć jeszcze o China Town. W końcu to największe i jedno z najlepszych China Town na świecie!
W przeszłości głód zmusił wielu ludzi do migracji z południowych Chin do Azji Południowo-Wschodniej, a Tajlandia była pozornie popularnym celem dla tych chińskich imigrantów. Pierwotnie osiedlili się w pobliżu dzisiejszego Wielkiego Pałacu. Jednak imigranci zostali zmuszeni do przeprowadzki do Sampheng, kiedy zbudowano Wielki Pałac, i w ten sposób handel zaczął rosnąć między dwoma krajami. Główną drogą wiodącą przez Chinatown w Bangkoku jest Yaowarat Road, zbudowana w 1891 r. Ta 1,5-kilometrowa droga jest często nazywana smokowatą, wijącą się w historycznej dzielnicy Chinatown i poza nią.
To właśnie tu znajdują się najlepsze streetfoody w Bangkoku. Wstyd się przyznać, ale nie przetestowaliśmy żadnego. Do Chinatown dotarłam już na oparach, gdyż w Bangkoku zmięło mnie mocne przeziębienie. Szkoda, bo niektóre miejsca zostały docenione nawet gwiazdkami Michelin. Przynajmniej udało mi się spróbować słynnego Duriana, ale szybko musiałam go czymś zapić, bo to nie mój smak! 😛
Chinatown to także przepiękne świątynie. Na szczególną uwagę zasługuje Wat Mangkon Kamalawat.
Co warto zobaczyć w Bangkoku? Wat Ratchanatdaram!
Wat Ratchanatdaram to przepiękna buddyjska świątynia, którą udało mi się zobaczyć dopiero podczas drugiej wizyty w Bangkoku. Wybudowano ją w XIX wieku na polecenie króla Ramy III. Obiekt nie należy do turystycznych miejscówek, dlatego jeśli tu dotrzecie, to gwarantuje Wam dużo spokoju i swobody. A warto tutaj dotrzeć ze względu na niezwykłą fotogeniczność tego miejsca! Świątynia znana jest też jako Loha Prasat, co oznacza żelazny zamek lub żelazny klasztor. Jej cechą charakterystyczną jest idealna symetria: Świątynia składa się z pięciu wież, z których zewnętrzne i środkowe wieże zawierają duże czarne żelazne iglice. 37 cnót niezbędnych do osiągnięcia oświecenia jest oznaczonych przez 37 złotych iglic. Wielopoziomowa konstrukcja o wysokości 36 metrów składa się z 3 poziomów: dolny ma 24 iglice, środkowy 12, a górny ma 1 iglicę.
Tuż obok Wat Ratchanatdaram znajduje się Pomnik Demokracji. Nie jest to jakieś miejsce, które koniecznie musicie zobaczyć, ale jeśli jesteście w pobliżu, to naprawdę warto podejść! 🙂
Co warto zobaczyć w Bangkoku? Świątynie hinduistyczną!
Podczas drugiej wizyty w Bangkoku postanowiliśmy też zobaczyć jedną z hinduistycznych świątyń. Ta religia i kultura wciąż jest nam mało znana, gdyż do tej pory nie mieliśmy okazji się jej bliżej przyjrzeć (nie licząc Angkor Wat). W każdym razie podeszliśmy do Sri Maha Mariammman, która to była najbliżej naszego hotelu. Nie jest to zbyt spektakularny obiekt, ale i tak zrobiła na nas ogromne wrażenie. Jeśli nie widzieliście jeszcze tego typu obiektów, to w Bangkoku jest ich całkiem sporo i warto się do któregoś wybrać! 🙂
Co warto zobaczyć w Bangkoku? Ancient City!
Ancient City znane też jako Mouang Boran to największe wolnostojące muzeum na świecie. Znajduje się około 35 km na południe od Bangkoku. Ten niezwykle ogromny teren został zagospodarowany przez tajskiego milionera Lek Viriyaphanta, który początkowo chciał wybudować sobie tylko pole golfowe. Na szczęście wpadł na lepszy pomysł, bo zamiast pola wybudował ogromne muzeum najwspanialszych tajskich budowli! Na terenie muzeum znajduje się aż 116 obiektów, z czego większość w skali 1:1!! Niektóre z nich stworzono przy pomocy specjalistów z Muzeum Narodowego w celu zachowania dokładności historycznej. Obszar muzeum odzwierciedla powierzchnie kraju, a obiekty w nim rozmieszczone są typowe dla danego regionu. Więcej o Ancient City przeczytacie w dedykowanym wpisie.
To wciąż mało!
Po dwóch wizytach w Bangkoku mam wrażenie, że widziałam już dużo, ale jeśli trafia się jeszcze jedna wizyta w tajskiej stolicy to nie będę miała nic przeciwko! Bangkok to taka studnia bez dna – co chwilę można odkryć tu coś nowego! 🙂
Zaglądnijcie też do Once Upon A Journey, które pokażą Wam mało znane miejsca w tym mieście!
Dzięki za uwagę
Tymczasem wielkie dzięki, jeśli nadal tu jesteś! Mam nadzieję, że wkrótce wpis Co warto zobaczyć w Bangkoku zostanie rozszerzony o nowe zdjęcia i wspomnienia. Pamiętajcie, że Bangkok jest chaotyczny, ale naprawdę fantastyczny! 😉
Zobaczcie też wpisy z poszczególnych miejsc:
Podobał Ci się wpis? Chcesz nas docenić? Zostaw komentarz pod postem lub polub nas na Facebooku albo zaobserwuj na Instagramie. Ciebie nic nie kosztuje, a nas do dalszej pracy motywuje!
Brak komentarzy