Kto by pomyślał…
Nigdy nie kojarzyłam Niemiec z wulkanami czy trzęsieniami ziemii. Nawet nie zastanowił mnie fakt, dlaczego Karol Wielki na swoją siedzibę wybrał Akwizgran, w którym znajdują się ciepłe źródła siarkowe. Dopiero przypadkowy artykuł o Laacher See uświadomił mnie, że zachodnie Niemcy są wręcz usiane wygasłymi stożkami wulkanów. Laacher jest jednym z nich i to nie byle jakim, bo największym w Europie Środkowej! To także największe jezioro w Nadrenii Palatynat, które fascynuje przyjeżdżających tu turystów i naukowców. Choć dziś w niczym nie przypomina kipiącego ze złości wulkanu sprzed kilkunastu tysięcy lat, to jednak wciąż budzi lęk, obawy i ciekawość. Laacher już od dawna było na mojej liście, ale dotarłam tu dopiero całkiem niedawno. Chodźcie to opowiem Wam o tym niezwykłym miejscu!
Laacher See – dojazd
Jezioro znajduje się 37 km od Bonn i 22 km od Koblencji. Z naszego Bad Homburga dojazd tutaj zajął nam 1,5 godziny. Do wyboru są dwa parkingi:
- Maria-Laach Parking Lot Klosterparkplatz – płatny
- Parking przy Kempingu – bezpłatny
Polecam skorzystać z bezpłatnego parkingu, gdyż odległość z niego do opactwa to jakieś 20-30 min piechotą. W końcu i tak przyjechaliście się przejść wokół jeziora, więc po co płacić za parking? Lepiej zachować drobne na przejażdżkę rowerkiem wodnym!
Laacher See – największy krater w Europie Środkowej
Laacher cieszy się dużą popularnością szczególnie w weekendy, dlatego nie liczcie na kameralną wycieczkę. Podczas naszego pobytu pierwszy parking wypchany był po brzegi, a kolejka po ciepłe przekąski wynosiła tylko 30 minut. Mimo to warto tutaj raz przyjechać i zobaczyć na własne oczy to niezwykłe miejsce.
Wokół jeziora biegnie ścieżka o długości 8 km. Trasa jest łatwa i niewymagająca. Mogą tutaj śmiało przyjeżdżać osoby z wózkami. Nie jest ona zbyt spektakularna gdyż nie dość, że momentami bywa mocno zarośnięta, to jeszcze znajduje się na poziomie jeziora, dlatego spektakularnych widoków tutaj nie uświadczysz. Można natomiast zaobserwować w niektórych miejsca bąbelki – to ułatwiające się gazy, które niepokoją niektórych naukowców.
Co ciekawe w 2009 roku powstał o tym miejscu niemiecki film katastroficzny – Wulkan. Tymczasem trzy lata później odkryto duże ilości dwutlenku węgla wydobywające się z dna jeziora. W odniesieniu do tej aktywności badacze uważają, że wulkan, którego jezioro jest kalderą, powoli się wybudza! W okolicy rejestruje się wstrząsy, ale rzadko kiedy bywają odczuwalne. Ostatnia erupcja miała miejsce ponad 13 tys. lat temu i spowodowała duże zaburzenia klimatu w Europie. Niektórzy obawiają się, że sytuacja może się powtórzyć…
Po ostatnim wybuchu stożek wulkanu zapadł się i wypełnił wodą. Jego pełen rozmach najlepiej podziwiać z pobliskiej kładki – Lydiaturm. Średnia głębokość jeziora wynosi 18 m.
W jeziorze nie wolno się kąpać, gdyż jest to obszar chroniony. Można natomiast wynająć żaglówki lub rowerki wodne. My skusiliśmy się na rowerek wodny bo ta przyjemność to jedynie 6€! Miejsce znajdziecie na trasie z bezpłatnego parkingu do klasztoru.
Opactwo Maria Laach
Nie wiem czy Benedyktyni mieli świadomość, gdzie założyli swój klasztor, ale jeśli tak, to byli bardzo odważni! Miało to miejsce w XI wieku. Klasztor dość szybko został przejęty przez Jezuitów, którzy spędzili tu sporo czasu, bo Benedyktyni powrócili dopiero pod koniec XIX wieku i zostali do dziś.
Opactwo Maria Laach zostało założone jako fundacja palatyna reńskiego Henryka II i jego żony Adelajdy. Położone jest przy jeziorze naprzeciwko niegdyś istniejącego zamku Laach. Nazwa „Laach” w języku staroniemieckim oznaczała jezioro, jako nazwa własna była zastrzeżona dla fundacji klasztornych zakładanych przy jeziorach. Dopiero w XIX wieku pojawia się nazwa Maria Laach.
Największą perełką jest XIX wieczna biblioteka zbudowana przez Jezuitów. Obecny gmach biblioteki z 1865 roku ze wspaniałymi żeliwnymi schodami i konstrukcją parapetową jest jednym z najbardziej niezwykłych i najlepiej zachowanych budynków bibliotecznych XIX wieku pod względem historii kultury i ochrony zabytków, zastępując wielkie barokowe biblioteki klasztorne! Wejście do biblioteki kosztuje 8€ i przed przyjazdem warto sprawdzić czy odbywają się tego dnia wejścia. Gdyby na stronie internetowej nie było informacji, pytajcie na profilu FB.
A w drodze do domu…
I to już wszystko co dla Was przygotowałam! W drodze do domu mieliśmy takie pięknie widoki!
Jeżeli lubisz podróżować po Niemczech tak jak my i chcesz być z nami na bieżąco, albo chcesz może pochwalić się swoimi odkryciami w tym pięknym kraju, to zapraszamy na grupę: Podróże po Niemczech
Podobał Ci się wpis? Chcesz nas docenić? Zostaw serduszko/komentarz pod postem lub polub nas na Facebooku albo zaobserwuj na Instagramie. Ciebie nic nie kosztuje, a nas do dalszej pracy motywuje! <3
Dziękuję, że jesteś! Twoja kawa pobudza mnie do działania i pomaga w prowadzeniu bloga! Moje teksty o podróżach po Niemczech to nierzadko jedyne wpisy po Polsku w Internecie. Jeśli chcesz poznać prawdziwe perełki i wspierać język polski w niemieckiej turystyce, to dobrze trafiłeś! Pomóż mi opisać Niemcy i świat po Polsku!
Brak komentarzy