Wymalowana Wieś!
Ostatnimi czasy, za sprawą blogerów i Instagrama, Zalipie stało się jedną z najpopularniejszych wsi w Polsce. Co ciekawe, ja o tym miejscu usłyszałam kilka lat temu od mojej rumuńskiej koleżanki. Zszokowana tą niewiedzą, od razu wrzuciłam hasło do Internetu. Od tamtej pory, minęło 5 lat, a my dopiero teraz znaleźliśmy czas żeby odwiedzić najbardziej malowniczą wieś w Polsce. Zapraszam Was na kolorową wycieczkę, w której pokażę nie tylko piękno Zalipia, ale też udowodnię, że wcale nie jest przereklamowane!
Jak dojechać i jak się poruszać po Zalipiu?
Szczerze powiedziawszy to nie wiem czy dojeżdża tu jakaś komunikacja miejska, gdyż my jechaliśmy autem z Krakowa. Podróż zajęła nam nieco ponad godzinkę. W Zalipiu jednak polecam mieć cztery lub dwa kółka, bo odległości między domami są dość spore. Warto mieć to na uwadze, jeśli koniecznie planujecie spacer, czego natomiast nie polecam. Malowane domy są porozrzucane po całej wsi, a między nimi nierzadko są pola uprawne, więc nie za bardzo jest co po drodze oglądać!
Dom Malarek
Jeszcze przed wjazdem do Zalipia na domach pojawiają się pierwsze malowidła, oznaczające, że powoli zbliżamy się do celu. Najpierw jedziemy pod Dom Malarek, który jest swoistym centrum Zalipia! Powstał z inicjatywy najsłynniejszej propagatorki tej miejscowości – Felicji Curyłowej. Choć sama inicjatorka przedsięwzięcia nie doczekała, to jednak dziś ośrodek prężnie funkcjonuje i zrzesza fanów oraz artystów malowanej kultury. Dba także o odpowiednią promocję regionu i kontynuowanie tradycji. Każdy odwiedzający może zabrać ze sobą jakiś kawałek tego miejsca, w postaci ręcznie zdobionych przedmiotów. My jak zwykle ograniczamy się do magnesu! 🙂
W Zagrodzie Malarek istnieje także możliwość organizowania wesel i bankietów – są ku temu specjalnie przeznaczone sale, ale raczej nie są wstanie pomieścić zbyt wiele osób.
Na przeciwko Domu Malarek znajduje się jeszcze kolorowy zegar słoneczny oraz jedna pokazowa chata ze studnią. Do dyspozycji odwiedzających są także malowane stoły, gdyby ktoś miał ochotę zrobić sobie piknik.
Zalipie!
W Zagrodzie Malarek spędziliśmy około 40 minut. Wsiadamy teraz do auta i kierujemy się w stronę Zagrody Felicji Curyłowej. Jedziemy wolno, bo jak tylko widzimy ładnie pomalowany dom, zatrzymujemy się zrobić zdjęcie. Mieszkańcy już chyba przyzwyczaili się, do stałej nagonki amatorów (i nie tylko) fotografii, bo nikt nawet nie zwraca na nas uwagi! 🙂
Coraz częściej jednak pojawiają się głosy w Internecie, że słynna wieś jest nieco przereklamowana. Nie wiem skąd takie stwierdzenia i jakie są oczekiwania tych ludzi, bo dla mnie to wyjątkowe miejsce, o którym powinniśmy pamiętać i je pielęgnować. Malowane domy, które można tu podziwiać są oryginalne i niepowtarzalne, a jakby tego było mało – co roku w innej odsłonie. Każdej wiosny organizowany jest konkurs, w którym malarki dekorują swoje chaty. Specjalna komisja przyznaje nagrody pieniężne za wrażenia artystyczne, wkład pracy, nowatorstwo i oryginalność. Zwyczaj ten trwa już od 1948 roku! 🙂
Zagroda Felicji Curyłowej
W Zagrodzie Felicji Curyłowej znajduje się Muzeum – konkretnie to 3 chaty, które za opłatą 8 zł można zwiedzić z przewodnikiem i posłuchać historii o malowanej kulturze przez 45 minut. Pamiętajcie tylko, że w poniedziałki jest nieczynne, a naprawdę warto poświęcić czas i niewielkie pieniądze na zobaczenie wnętrz domów! Każdy z nich jest inny, a zdobienia zależały od stylu i zdolności manualnych malarki! 🙂 Tutaj znajdziecie aktualne ceny i godziny otwarcia.
Skąd w ogóle pomysł na malowane chaty? Powód był dość prozaiczny, ale najpierw cofnijmy się ok. 100 lat. W polskich chatach dominowały wówczas olbrzymie piece, które zarówno ułatwiały życie domowników, jak i przysparzały problemy. Największym z nich były okopcone ściany, które dla ówczesnej gosposi były nie do zaakceptowania. Sprytne kobiety znalazły jednak sposób na pozbycie się uciążliwych okopceń. Bieliły ściany swoich domostw wapnem, a przy pomocy pędzla zrobionego z prosa lub żyta, zdobiły białe ściany tzw. ”packami”, czyli nieregularnymi plamkami.
Po II Wojnie Światowej, kiedy drewniane chaty zastąpiły murowane domy, a piece odeszły do lamusa, tradycja zdobienia domostw nabrała jeszcze większego rozmachu. Wraz z rozwojem techniki, barwniki stały się bardziej trwałe i nie trzeba było już malować domu każdego roku. Na białych ścianach zaczęły pojawiać się coraz bardziej śmiałe wzory. Był to także sposób na upiększenie swoich ubogich chat. Niestety, pomimo pięknych malowideł, ludzie nie mieli tu łatwego życia.
Zalipie – podsumowanie
Zalipie to idealne miejsce na szybki i spontaniczny wypad dla mieszkańców Krakowa i okolic. Nie drogo, nie daleko, a jak pięknie! Taka wycieczka kosztowała nas ok. 48 zł od osoby (koszty paliwa na osobę + zwiedzanie). Przejazd to nieco ponad 2 godziny w trasie tam i z powrotem z Krakowa. Myślę, że warto! 🙂
A Wy byliście już w Zalipiu? Jak Wasza wrażenia? Dajcie znać!
Jeśli lubicie takie klimaty, to koniecznie zajrzyjcie też do Skansenu w Maurzycach obok Łowicza! Tutejsze klimaty na pewno przypadną Wam do gustu, a zamiast Felicji Curyłowej poznacie inną wybitną kobietę – Bronisławę Skwarną!
Podobał Ci się wpis? Chcesz nas docenić? Zostaw serduszko/komentarz pod postem lub polub nas na Facebooku albo zaobserwuj na Instagramie. Ciebie nic nie kosztuje, a nas do dalszej pracy motywuje!
Brak komentarzy