Nie największy?
W okresie młodości byłam święcie przekonana, że wodospad Niagara to największy wodospad na świecie! W końcu tyle się o nim mówi, każdy go kojarzy, to jakiś powód ku temu musi być, co nie? Prawdę mówiąc, nie znałam nawet żadnego polskiego wodospadu (co prawda nie są one zbyt imponujące), ale o Niagarze słyszałam! Jakież było moje zdziwienie kiedy się okazało, że nie jest to nawet najwyższy wodospad w Kanadzie! Szybko zdałam sobie sprawę, jak sprytnie działa amerykańska promocja, która bez mówienia nieprawdy, przekonała mnie o wielkości tego wodospadu! Jeszcze bardziej byłam zdziwiona, kiedy dowiedziałam się, że główna kaskada znajduje się tak naprawdę po stronie kanadyjskiej. Na szczęście, akurat byłam w trakcie podróży po Kanadzie i swoją przygodę w tym kraju postanowiłam zakończyć pod Niagarą (dosłownie). 😉 W tym wpisie opowiem Wam czego możecie się spodziewać w tym popularnym miejscu i co jeszcze warto zobaczyć w okolicy! 🙂
Jak się dostać nad Niagarę (Skąd ja się tutaj wzięłam)?
Do Ameryki Północnej przyjechałam w ramach programu Camp America. Dostałam się na Campa w New Hampshire, czyli tuż przy granicy z Kanadą. Po zakończonej pracy plan był taki, żeby dostać się do Chicago, skąd miałam lot do Californi. Bezpośredni lot nie wchodził w grę (za drogo i za nudno), a że głównym środkiem transportu były autobusy, postanowiłyśmy przejechać z koleżanką do Chicago przez Kanadę! Akurat trafiłyśmy na okres, w którym nie wymagano żadnych dodatkowych dokumentów w celach typowo turystycznych. Jak wiecie, takie rzeczy zmieniają się bardzo dynamicznie (teraz trzeba wypełnić formularz), dlatego przed podróżą poza UE zawsze odsyłam Was na stronę MSZ do zakładki Polak za granicą. Naszą podróż rozpoczynamy w Toronto. Byłyśmy tam u znajomych mojej Babci, którzy zdecydowali się zawieźć nas nad Niagarę i przy okazji pokazać okolicę. Z Toronto nad Niagarę dostaniecie się też autobusem Greyhounda. Polecam zakup biletów online, które są tańsze od biletów „z okienka”.
Niagara on the Lake
Toronto i wodospad Niagara dzieli już tylko 127 km. Mimo to, wyruszamy wczesnym rankiem, żeby po drodze zobaczyć jeszcze dwa inne miejsca. Wierzcie mi, że nad samą Niagarą nie potrzeba jakoś dużo czasu, stąd dodatkowe punkty na mapie bardzo nas cieszą. Na początku zatrzymujemy się w małej, niespełna 20 tys. miejscowości Niagara on the Lake. Wtedy też doznajemy szoku, bo w końcu dowiadujemy się, że Amerykanie i Kanadyjczycy na wodospad (i miasto) mówią „Najagra”. Cóż, podróże kształcą, a na nas już nikt krzywo nie patrzył kiedy mówiłyśmy o Niagarze.
Niagara on the Lake słynie przede wszystkim z wiktoriańskiej zabudowy. To niezwykle urocze i bardzo zadbane miasteczko, które zostało ogłoszone jednym z najlepszych miast w Kanadzie dla emerytów! 😉 Dość ciekawe wyróżnienie, ale chyba nie każdy może sobie pozwolić na taki przywilej. Jest tu drogo i bardzo turystycznie, gdyż chętni na podziwianie wodospadu, często nocują w Niagara on the Lake. Nawet sama królowa Elżbieta zatrzymała się w tutejszym XIX wiecznym wiktoriańskim hotelu Prince of Wales podczas swojej podróży po Kanadzie w latach 70-tych ubiegłego wieku.
Jeśli jednak jesteście ograniczeni czasowo, to myślę, że spokojnie możecie sobie darować wizytę w miasteczku. To po prostu dobre miejsce na kawę jeśli jedziecie z Toronto autem! 🙂
Peller Estates i wino lodowe
Czy wiecie, że Kanada jest największym producentem wina lodowego? Nie ukrywam, że to dość zaskakujące, bo akurat zupełnie nie kojarzyłam Kanady z winem! Nie wiedziałam też, że istnieje wino lodowe, które na dodatek bardzo przypadło mi do gustu! 🙂
Nasi znajomi zabrali nas do bardzo popularnej winiarni, która w 2018 roku otrzymała tytuł najlepszej winiarni w Ontario. To monumentalna Peller Estates, która to właśnie słynie z produkcji wina lodowego (ale też innego). Oprócz winiarni, można też tutaj wynająć pokój w hotelu czy zjeść obiad w restauracji. Dla osób z mniejszym budżetem (my) przeznaczone są degustacje win, które w zależności od ilości kieliszków, odpowiednio kosztują. Niestety, nie pamiętam już jakie dokładnie są ceny. W każdym razie, wino lodowe od razu przypadło nam do gustu! 🙂
A czym jest wino lodowe? To rzadko spotykane słodkie i ekstraktywne wino, produkowane z zamarzniętych (na krzewie) winogron, które następnie są wyciskane przed rozmarznięciem. Najtańsze butelki można było kupić już za 13 CAN$.
Są dwie Niagary?
Dojeżdżamy w końcu do głównej atrakcji programu! Wraz z całym tłumem ludzi, dojechaliśmy nad Niagarę. Znowu byłyśmy mocno zdziwione, bo nie wiedziałyśmy, że wodospad składa się z dwóch kaskad! Co prawda, wiedziałyśmy, że można go podziwiać ze strony amerykańskiej i z kanadyjskiej, z której jest lepszy widok, ale nie wiedziałyśmy, że rzeczywiście są to dwa wodospady!
Amerykański wodospad, nazywany Bridal Veil Falls (Wodospad Ślubny Welon) ma zaledwie ok. 20-30 metrów wysokości i 320 metrów szerokości. Kanadyjski, to Horseshoe Falls (Wodospad Podkowa), który ma 53 m wysokości i 790 m szerokości. Jak widzicie, nie są to imponujące wymiary, zwłaszcza, że największy wodospad znajdujący się w Wenezueli Salto Angel ma prawie 1 km wysokości!
Wrażenia? 😉
Wiele osób narzeka na Niagarę. Wszyscy mówią o ogromnej komercji, masie turystów, a nawet negatywnie wypowiadają się o samych wodospadach. Ja mogę Wam powiedzieć tyle, że jeśli jest to Wasz pierwszy wodospad, to pod tym względem nie będziecie rozczarowani! Nigdy nie widziałam jeszcze takiego ogromu wody, olbrzymiej siły i nieprzerwanego szumu! Podziwiając wodospad z pobliskich platform widokowych byliśmy cały czas mokrzy! Najciekawszy widok prezentował się z platformy tuż przy kanadyjskiej części. Płynąca rzeka wyglądała tak, jakby wpadała do ogromnej dziury! Podobno są organizowane nawet specjalne wycieczki helikopterem nad Niagarą, żeby podziwiać tą nieziemską formacje.
Z drugiej strony, trudno się nie zgodzić z oskarżeniami o straszną komerche. To prawda, bo nad Niagarą niemal każdy skrawek ziemi jest odpowiednio zagospodarowany! Od drogich hoteli, przez kasyna czy restauracje. Jeśli ktoś ma za ciężki portfel to znalazł się w świetnym miejscu…
Journey Behind the Falls
Samo podziwianie Niagary jest darmowe, ale jeśli chcecie przeżyć coś więcej, trzeba wyłożyć trochę dolarów! My zdecydowałyśmy się na wycieczkę Journey Behind the Falls. W tym celu założyłyśmy klapki (bo nie miałyśmy gumiaków, a ciepło było) i dostałyśmy specjalne pelerynki. Następnie czekała nas przeprawa wąskim i wilgotnym tunelem, który prowadzi do platformy widokowej znajdującej się tuż przy wodospadzie! Towarzyszy nam potworny huk, ale nic nam nie straszne! W końcu docieramy do celu i naszym oczom ukazuje się potęga przyrody! Niestety, nie udało mi się zbyt wiele uwiecznić na aparacie, gdyż była tak ogromna wilgotność, że aparat odmówił w pewnym momencie współpracy. Siła spadającej wody była tak ogromna, że nawet w najdalszym zakątku platformy dosięgały nas zimne krople Niagary. I jak ja mam narzekać na ten wodospad, skoro cały czas się śmiałam i byłam przemoczona? 😉
Inne atrakcje
Journey Behind the Fals to nie jedyna atrakcja dostępna nad Niagarą. Podrzucam Wam link, w którym znajdziecie inne wycieczki. Ponadto, jeśli macie możliwość, warto zostać nad Niagarą do wieczora. Wodospad jest wówczas pięknie podświetlony. Szczegółowy rozkład iluminacji, który dostępny jest przez cały rok, znajdziecie tutaj.
Nie tylko lato jest idealnym okresem na odwiedzenie tego miejsca. Przy mroźnych zimach, woda zamarza tworząc spektakularny krajobraz! Choć zjawisko jest niebywale imponujące, to jednak może mieć fatalne konsekwencje w ekosystemie, doprowadzając do powodzi lub utraty energii przez miasto. Warto wiedzieć, że wodospady napędzają pobliską elektrownie.
Jak widzicie, nad Niagarą można spędzić całkiem przyjemny dzień. Znajomi podwieźli nas na pobliski dworzec, skąd miałyśmy autobus do Buffalo, a w nim przesiadkę do Cleveland. W ten sposób miała się zakończyć nasza kanadyjska przygoda, ale Kanada nie chciała nas tak szybko wypuścić!
Miałyśmy jechać wspomnianym już wyżej autobusem Greyhounda. Niestety, autobus nie przyjechał. Na infolinii powiedziano nam, że autobus się zepsuł i możemy pojechać następnym. Nie byłoby w tym w sumie nic złego, gdyby nie fakt, że przy następnym autobusie miałyśmy zaledwie 30 min na przesiadkę. Po drodze czekała nas szczegółowa kontrola na granicy amerykańskiej. Na szczęście przebiegła sprawnie i zdążyłyśmy na swój nocny autobus do Cleveland! 😀
Podobał Ci się wpis? Chcesz nas docenić? Zostaw serduszko/komentarz pod postem lub polub nas na facebooku albo zaobserwuj na Instagramie. Ciebie nic nie kosztuje, a nas do dalszej pracy motywuje! <3
4 komentarze
Ja się wcale nie dziwię, że aparat odmówił posłuszeństwa przy takiej ilości wody 🙂 Niagara wygląda pięknie i na pewno warto ją zobaczyć choć raz w życiu 🙂
Cześć An Ja! Ja też uważam, że warto zobaczyć, pomimo wielu negatywnych opinii! Mnie się podobało i tego będę się trzymać! 🙂
Byłem nad Niagarą 8 lat temu. Wodospad zrobił na mnie ogromne wrażenie, zwłaszcza że w Polsce takich wodospadów nie mamy 🙂 Szczególnie piekne były nocne iluminacje świetlne i rejs pod wodospad. Niezapomniane przeżycie 🙂 Świetny wpis, pozdrawiam 🙂
Hej Paweł! Super, że mogłeś zobaczyć nocne iluminacje! Ja się nie załapałam, ale może jeszcze mi się kiedyś uda! 😊 dalekich podróży!