Co z tą Kretą?
Pierwszy raz z tą niezwykłą wyspą zetknęłam już w szkole podstawowej. Na lekcjach historii rozmawialiśmy o jej niezwykłych mieszkańcach – Minojczykach. W końcu to najstarszy, a przy tym niezwykle zaawansowany lud europejski. Będąc w liceum miałam po raz pierwszy okazję pojechać na wyspę z rodzicami. Zrezygnowałam wówczas na rzecz obozu pływackiego we Francji. Wiedziałam, że prędzej czy później pojadę w końcu na Kretę, ale wszystko w swoim czasie. Ponowna okazja nadarzyła się w 2012 roku. Na szczęście wtedy wygrała Tunezja! 😉 W końcu, w 2017 roku pierwszy raz w życiu odwiedziliśmy Grecję. Wybraliśmy Zakynthos, na który pojechaliśmy w pierwszym tygodniu października. Tak bardzo spodobała mi się Grecja, że tuż po powrocie i bezpiecznym lądowaniu na Warszawskim Okęciu, powiedziałam: „Dareczku, za rok jedziemy na Kretę!”. Nie sądziłam, że moje słowa mają taką moc sprawczą! 🙂 Jeśli ciekawi Was co się wydarzyło dalej i przy okazji szukacie konkretnych informacji o Krecie, to zapraszam na wpis: Wrzesień na Krecie – pogoda, ceny i inne porady.
Koniecznie zobaczcie nasz filmik z Krety!
Jeśli znajdziecie na Krecie zwierzaka w potrzebie lub chcecie wesprzeć lokalnego bohatera ratującego naszych czworonożnych przyjaciół, to kontaktujcie się z Takisem – Takis Shelter non profit organisation! Pamiętajcie, że każdą wizytę trzeba uzgodnić internetowo z wyprzedzeniem!
Kiedy marzenia się spełniają! Wrzesień na Krecie! <3
Mniej więcej w połowie listopada, zupełnie przypadkiem trafiłam na biuro podróży CC TRAVEL. Na swoim profilu Facebookowym organizowali konkurs, w którym można było wygrać tygodniowe wakacje na Krecie w formie All Inclusive + przeloty. Wystarczyło napisać komentarz pod postem, dlaczego to właśnie Ty chcesz pojechać do Grecji i zebrać jak największą ilość reakcji pod tym komentarzem. Jak to mam w zwyczaju, napisałam coś od serca, a potem odświeżyłam chyba wszystkie kontakty na Facebooku. Pisałam i błagałam ludzi o polubienia i komentarze. Niektórzy traktowali to wszystko z niedowierzaniem, ale z litości lajkowali i komentowali! 😉 Generalnie zebrałam ok. 180 polubień i kilkadziesiąt komentarzy. Jeden profil zebrał nawet dużo więcej reakcji, ale jego autentyczność pozostawiała wiele do życzenia. Na szczęście, nie tylko reakcje się liczyły, bo treść komentarza też miała znaczenie.
06.12.2017 dowiedziałam się, że wygrałam! 😀 To były najlepsze Mikołajki w całym moim życiu!!
Tydzień to za mało! 😉
Możecie się domyślać, że radości było bez końca, a większość moich znajomych uwierzyła nagle w Internetowe konkursy! 🙂 Niektórzy uwierzyli nam dopiero jak już pojechaliśmy – i przyznam Wam szczerze, że ja też dopiero w to wszystko uwierzyłam jak już byliśmy w hotelu! 😀
W każdym razie, tuż po wygranej rozpoczęła się ogromna debata, jak to wszystko ogarnąć. Generalnie udało nam się dogadać z biurem, że pojedziemy na dwa tygodnie. Z lotami nie było żadnego problemu (mogliśmy wrócić po dwóch tygodniach, a nie po jednym bez dodatkowych opłat). Wybraliśmy zatem za pośrednictwem ich strony hotel na drugi tydzień (w zupełnie innym miejscu) oraz potwierdziliśmy daty wylotu na okres 16-30.09.2018. O ile pierwszy hotel był narzucony z góry, o tyle już okres, w którym mogliśmy polecieć był bardziej elastyczny. Musieliśmy się zmieścić w przedziale od początku czerwca do mniej więcej połowy października. Organizatorem naszej wycieczki był Mouzenidis Travel.
Hotel Bomo Amnissos *** w Pigianos Kampos (11 km na wschód od Rethymno)
Już przed wyjazdem wiedzieliśmy, że w naszym wygranym hotelu szału nie będzie. W każdym razie, staraliśmy się o tym nie myśleć, zwłaszcza, że przecież było to za darmo! Nie sądziłam jednak, że będzie aż tak źle. Na początku starałam się nie narzekać, skoro i tak za to nie zapłaciłam. Niestety, nie mogę tego tak przemilczeć, bo uważam, że ten hotel może komuś skutecznie obrzydzić wakacje. Przejdźmy do rzeczy:
Hotel
- Pokoje były bardzo przeciętne. Widać, że to stary hotel, ale ogólnie do przeżycia. Jeżeli dla kogoś hotel to miejsce wyłącznie do spania i umycia się, to jest to całkiem znośny obiekt.
- Jeśli chodzi o jedzenie, to mówiąc delikatnie, było WSTRĘTNE!! Byłam już w tylu miejscach, ale jeszcze w żadnym nie spotkałam się z tak obleśnym jedzeniem. Wielokrotnie pieczywo było suche lub gumiaste. Wybór dań był znikomy, a potrawy często nie miały żadnego smaku! Pomimo, że mieliśmy opcje All Inclusive, to bardzo rzadko stołowaliśmy się w hotelu. Czasami nawet śniadania nie dało się zjeść.
Okolica
- Pigianos Kampos to straszne zadupie położone 11 km na wschód od Rethymno. Jeśli liczycie na jakąś imprezownie, to darujcie sobie to miejsce. W pobliżu jest przystanek autobusowy, sklep, wypożyczalnia aut i ze dwa bary. Tak więc jest to miejsce dla tych, którzy wolą ciszę i spokój.
- Plaża faktycznie była w pobliżu, tak jak jest to opisane na stronie hotelu. Pod warunkiem, że na morzu nie szalały właśnie gigantyczne fale, które ją praktycznie zalewały. Bo plaża hotelowa znajdowała się tuż pod klifem i miała może z 5 metrów szerokości. Dlatego my (jeśli nie byliśmy w trasie) chodziliśmy na plaże oddaloną 1,5 km od naszego hotelu, która była dużo większa. Niestety przez większość pobytu fale były tak duże, że nie dało się kąpać!
Podsumowując
Ogólnie nie polecam tego obiektu, właśnie ze względu na jedzenie. Wierzcie nam, że nie jesteśmy raczej przyzwyczajeni do luksusu, bo dużo podróżujemy, co często wiąże się z niskobudżetowymi noclegami. Nigdy jeszcze nie trafiliśmy na tak złe jedzenie jak w Bomo Amnissos. Mimo to, dostrzegamy też pozytywne strony, bo w końcu mieliśmy to wszystko za darmo i spędziliśmy super wakacje na Krecie! 🙂
Hotel Residence Villas **** Stalida (30 km na wschód od Heraklionu)
Na drugą część naszego pobytu wybraliśmy czterogwiazdkowy hotel Residence Villas w Stalidzie. Zdecydowaliśmy się na opcje HB (w sumie to i tak hotel nie miał opcji All Inclusive, ale po co nam ona, skoro koncentrowaliśmy się na podróżowaniu). Jak już Wam wyżej wspomniałam, za ten hotel musieliśmy już zapłacić. Pobyt w tym obiekcie kupiliśmy na początku stycznia (czyli z 8 miesięcznym wyprzedzeniem) i kosztowało nas to ok. 1000 zł. Jeśli spojrzycie na mapę, to zapewne zauważycie, że tym razem przenieśliśmy się w zupełnie inne miejsce – na wschód Krety. Oczywiście był to przemyślany zabieg, gdyż przez pierwszy tydzień chcieliśmy się skupić na zachodniej, a przez drugi na wschodniej części Krety. O ile transfery na lotnisko mieliśmy zapewnione w ramach wygranej, o tyle już pomiędzy tymi dwoma hotelami musieliśmy się przemieścić na własny koszt. Zaraz Wam napiszę jak to ogarnęliśmy, ale najpierw opowiem Wam jeszcze krótko o hotelu Residence.
Obiekt
- Co ciekawe, byliśmy jedynymi Polakami w hotelu. Dominowali Niemcy i Rosjanie, ale byli też Holendrzy.
- Pokoje były naprawdę schludne i eleganckie. Podobno trafiliśmy do nowiutkiej części hotelu, w co jestem w stanie uwierzyć, bo było naprawdę super! Łazienka nawet się jeszcze świeciła, więc gościu z recepcji chyba nie kłamał! 😛
- Jedzenie też było dobre, ale nie powiedziałabym, że bardzo dobre! 😛 Były gorsze i lepsze dni, miałam też swoje ulubione rzeczy, także nie można narzekać. Szkoda tylko, że wszystkie napoje do kolacji były dodatkowo płatne (w sensie no wiecie, mogłaby chociaż woda być darmowa).
Okolica
- Jeśli nastawiacie się na jakieś życie nocne, to też nie jest to najlepsze miejsce. Są tutaj bary i restauracje, ale jeśli marzycie o prawdziwej bibie, to musicie się wybrać do pobliskiego Hersonisos albo Mali! Tam podobno są jakieś kluby i fajne imprezki! 😉
- Przez wszystkie miejscowości, które znajdują się w pobliżu (Hersonisos-Stalida-Malia) przejeżdża autobus, który jedzie do Heraklionu. Koszt to ok. 4 euro, a przejazd trwa ok. 1 godziny. Trzeba poinformować kierowcę, na którym przystanku się wysiada, bo istnieje możliwość, że autobus się nie zatrzyma!
- Plaża w Stalidzie to niczym niewyróżniający się skrawek piasku, z łagodnie opadającym wejściem do morza. Bardzo przyjemna, nie mam nic do zarzucenia! Tylko nieźle się na niej spaliliśmy! 😀
Wynajem samochodu
Naszym skromnym zdaniem, nie ma sensu jechać na Kretę, jeśli nie zamierzacie wynająć auta! 😛 No ok, chyba, że jedziecie tylko posiedzieć w hotelu/na plaży! 😀 Niemniej jednak, jeśli planujecie coś zobaczyć, to bez czterech kółek się nie obejdzie.
U nas jak zwykle sprawa była skomplikowana, bo w trakcie pobytu trzeba było przetransportować się z jednego hotelu do drugiego. Oznacza to, że auto wynajmowaliśmy w okolicach Rethymno, a zwracaliśmy w Heraklionie. W tym celu skorzystaliśmy z Eurocars. Co ciekawe, bardziej opłacało nam się zamówić auto przez Internet niż na miejscu w ich siedzibie, gdzie podali nam dużo wyższą cenę. Dlatego zanim się zdecydujecie na wynajem auta, warto sprawdzić jego cenę w Internecie. Dostaliśmy Nissana Note, gdyż naszym dodatkowym życzeniem był na tyle duży bagażnik, który byłby wstanie pomieścić dwie walizki. Także była to odrobinkę wyższa klasa, od tych najniższych!
Koszty wynajmu
Według naszych wyliczeń, auto było nam potrzebne na 6 dni. Był to strzał w 10, bo udało nam się prawie wszystko zobaczyć (chociaż jakby było na dłużej, to na pewno dałoby się jeszcze więcej wycisnąć). W związku z tym, że oddawaliśmy auto w innym miejscu, koszt wynajmu wyniósł nas 190 euro z pełnym ubezpieczeniem, w drugiej połowie września. Przez te 6 dni przejechaliśmy 1369 km. Niestety ceny benzyny nam nie sprzyjały, bo wahały się w przedziale 1.66 – 1.72 euro za litr. Co do cen paliwa, nie było też jakiejś specjalnej reguły – raz w mieście było taniej, raz na trasie. Tankowaliśmy cztery razy, co kosztowało nas ok. 150 euro.
Wrzesień na Krecie – pogoda!
Głównym celem naszej wycieczki było przede wszystkim zwiedzanie. Plażowanie traktowaliśmy jako miły dodatek, stąd też padło na drugą połowę września. Zapewne wielu z Was zastanawia się czy nadal jest to dobry moment na greckie wakacje. Moim skromnym zdaniem, możecie śmiało jechać o tej porze, a nawet jeszcze później! Nas pogoda bardzo zaskoczyła, bo przez pierwszy tydzień męczyły nas ponad 30 stopniowe upały. Mieliśmy nadzieję, że ich unikniemy, a tu proszę – taka niespodzianka! Jak się możecie domyślić – woda przyjemnie chłodziła. Pamiętajcie jednak, że Kreta to naprawdę sporych rozmiarów wyspa i warto sprawdzać pogodę na dokładną lokalizację. Podczas naszego pobytu w Chanii przez jeden dzień padały ulewne deszcze, a u nas w Stalidzie świeciło słoneczko i było 28 stopni! 🙂 Polecam zaznajomić się ze średnimi temperaturami na Krecie tutaj.
Uwaga na gwałtowne zjawiska atmosferyczne!
Oczywiście wyjazd poza głównym sezonem wiążę się z ryzykiem większego prawdopodobieństwa opadów, itp. Nas deszcz zaskoczył tylko raz i były to przelotne opady, ale przez dwa dni nie dało się opalać ze względu na niższą temperaturę i duże zachmurzenie (idealny moment na odwiedzenie pałacu w Knossos i Muzeum Archeologicznego w Heraklionie). Przetrwaliśmy nawet burze tropikalną Zorbas, która początkowo miała uderzyć w Kretę. Wydano nawet ostrzeżenia w hotelach, żeby pozostać w obiekcie i pozamykać dokładnie drzwi i okna. Odwołano nam wycieczkę na wyspę Chrissi, co napędziło nam porządnego stracha! Na szczęście, burza przeszła bokiem, ale osobom przebywającym na Cykladach, Wyspach Jońskich i w Grecji kontynentalnej już się tak nie poszczęściło! Co prawda, obeszło się bez większych zniszczeń, ale i tak było bardzo nieprzyjemnie! U nas święciło wtedy słońce, a woda w morzu była idealnie gładka. Tylko na wschodniej Krecie trochę się chmurzyło, ale nic poza tym! 😉
Jedzenie!
Pora na najprzyjemniejszą część, bo dobrym jedzeniem chyba przecież żaden człowiek nie pogardzi! 🙂 Niejednokrotnie pewnie słyszeliście, żeby nie brać wyżywienia w hotelu, tylko stołować się w greckich tawernach! Osobiście popieram ten pomysł, ale pod warunkiem, że Wasz budżet na to pozwala. Wbrew pozorom i szczerym zachętom, tanio nie jest. Zazwyczaj, przeciętne dania w tawernie to koszt od 8 do 12 euro. Do tego dochodzi jakiś napój i już cena zwiększa się do 15 euro za osobę. W większości wypadków warto wydać te pieniądze, bo greckie czy typowe dla regionu morza śródziemnego dania (kebab, souvlaki czy owoce morza) są naprawdę dobre! Radzimy tylko unikać włoskich dań, bo dwa razy skusiliśmy się na pizzę oraz spaghetti i okazało się, że był to najgorszy wybór podczas tych dwóch tygodni! 😀
Podsumowując!
Pomimo, że nie musieliśmy płacić za pierwszy tydzień w hotelu oraz za przeloty, to i tak wydaliśmy dużo pieniędzy na nasze greckie wakacje. 1000 zł kosztował nas drugi hotel, a do tego mieliśmy jeszcze 700 euro kieszonkowego. Pamiętajcie jednak, że tak wysokie kwoty związane są z aktywnym zwiedzaniem wyspy. Bardzo dużo pieniędzy pochłonęło auto oraz posiłki w tawernach. Trochę kasy zeszło też na wejścia do Knossos i Fajstos (24 euro), wycieczkę na Santorini, Spinalongę czy do Samarii. Dlatego jeśli zamierzacie aktywnie zwiedzać Kretę, to radzę odłożyć sobie trochę zaskórniaków. 😉
To już wszystko co dla Was przygotowałam! Wkrótce pojawią się kolejne wpisy o cudownej Krecie, także bądźcie z nami! 🙂
Przeczytajcie także:
Samaria – najdłuższy suchy wąwóz w Europie!
Balos – wycieczka zorganizowana czy na własną rękę?
Cywilizacja minojska – historia Krety
Dołączcie też do naszej grupy: Najpiękniejsze Plaże – Polska, Europa, Świat!
Podobał Ci się wpis? Chcesz nas docenić? Zostaw serduszko/komentarz pod postem lub polub nas na facebooku albo zaobserwuj na Instagramie. Ciebie nic nie kosztuje, a nas do dalszej pracy motywuje! <3
Dziękuję, że jesteś! Twoja kawa pobudza mnie do działania i pomaga w prowadzeniu bloga! Moje teksty o podróżach po Niemczech to nierzadko jedyne wpisy po Polsku w Internecie. Jeśli chcesz poznać prawdziwe perełki i wspierać język polski w niemieckiej turystyce, to dobrze trafiłeś! Pomóż mi opisać Niemcy i świat po Polsku!
4 komentarze
Gratuluję wygranej! Świetne ujęcia z drona, jaki to model?
Dzięki Natalia! Latamy DJ Phantomem SE 😊
Super jedzonko no i fajnie że wybraliście samochód bo to najlepsza opcja zwiedzania. Mała rada na przyszłość ostatni weekend września wejścia do każdego muzeum masz darmowe zawsze te 24 euro lub wiecej zostaje w kieszeni ja tak zrobiłem 🙂 Byłem w tym samy czasie ale w okolicach Hersonissos.Pozdrawiam
Cześć Niewidzialny! Dzięki za tipa, na pewno przyda się zwłaszcza tym, którzy wybierają się w najbliższym czasie 😉