Bo Kreta to nie tylko morze…
Czasami mam wrażenie, że Kreta jest wyłącznie postrzegana jako jedna z destynacji „all inclusive”. Nie widzę w tym nic złego (sama byłam w takim hotelu na Krecie), ale uważam, że ten spłycony obraz, który mocno widać w Internecie, bardzo „wypacza” różnorodność jaką oferuję Kreta. A akurat tak się składa, że ta wyspa to najgorsze miejsce na all inclusive. 😉 Zdziwieni? A czytaliście mój poprzedni wpis o tym co warto zobaczyć na Krecie? Jeśli nie, to zobaczcie sami, ile znalazłam dla Was miejsc do zobaczenia! Byłoby szkoda przesiedzieć ten czas w hotelu czy tylko na pobliskiej plaży, nieprawdaż? Zwłaszcza, że Kreta to nie tylko wspaniałe wybrzeże, ale także majestatyczne góry, które zimą otula biały puch. Gdzieś między ich szczytami znajduje się jeden z największych skarbów Krety – wąwóz Samaria. Pozwólcie, że Wam o nim opowiem!
Koniecznie zobaczcie nasz filmik z Krety!
Jeśli znajdziecie na Krecie zwierzaka w potrzebie lub chcecie wesprzeć lokalnego bohatera ratującego naszych czworonożnych przyjaciół, to kontaktujcie się z Takisem – Takis Shelter non profit organisation! Pamiętajcie, że każdą wizytę trzeba uzgodnić internetowo z wyprzedzeniem!
Jak mówi kreteńska przyśpiewka ludowa:
Kto nie zobaczy przejścia Samarii i okolic Omalos, ten nie zna Krety.
Podstawowa wiedza o Samarii
Samaria to najdłuższy suchy wąwóz w Europie. To wzruszający krajobraz z unikalnymi zwierzętami i roślinami, z czarującymi wodami i źródłami, z rześkim powiewem wiatru, który wdziera się między skalne wrota. I tak przez 18 km. A konkretnie to przez 16 km, bo tyle jest udostępnione turystom. Trasa rozpoczyna się na południowym krańcu równiny Omalos, w miejscu zwanym Ksiloskalo (1227 m n.p.m.). W zależności od umiejętności, kondycji i warunków pogodowych, przejście wąwozu zajmuje zazwyczaj od 5 do 8 godzin (w naszym przypadku było to 6,5 godziny). Szlak turystyczny kończy się w miejscowości Ajia Rumeli, z której wydostać się można jedynie promem.
Wycieczka czy na własną rękę?
Jesteśmy zwolennikami podróży na własną rękę, ale jak sami wiecie – nie zawsze się one opłacają. Moim skromnym zdaniem, tak właśnie jest w przypadku Samarii. No bo jakby na to nie patrzeć, zostawiasz auto na parkingu, przechodzisz 16 km, a potem płyniesz promem do jakiejś miejscowości i zostajesz bez auta. Alternatywą może być dojazd komunikacją miejską. Taki wypad do Samarii zorganizowały sobie dziewczyny z bloga KAKU fashion cook. Przyznam szczerze, że podziwiam za tak sprawne ogarnięcie tematu, ale z drugiej strony – nie każdy może sobie pozwolić na taką wycieczkę. Jeśli mieszkacie na jakimś za… uboczu, to szkoda tracić czas na takie kombinowanie. 😉
Ile kosztuje wycieczka?
Po przeliczeniu na złotówki nie jest to mała kwota, ale nie jest to też najdroższa wycieczka. My kupowaliśmy wycieczkę w Rethymnon w drugiej połowie września. Ceny do Samarii wahały się w przedziale od 25 do nawet 40 euro. W skład ceny wchodził bilet do wąwozu (5 euro) oraz bilet na prom (12,5 euro). Reszta ceny zależała tak naprawdę od przewoźnika. W naszym przypadku cena zamknęła się w kwocie 30 euro.
Skoro świt
I to dosłownie. Mieszkaliśmy 11 km na wschód od Rethymnon, z którego wyjazd był o godzinie 6:00 rano. Jak wiecie, na wakacjach to wstrętna pora, która wydaje się czasem aż niemożliwa! Podróż do wąwozu trwała ponad 2 godziny. Jechaliśmy malowniczymi drogami Krety, a widoki za oknem nie pozwalały zasnąć. Tuż przed wejściem do wąwozu zatrzymaliśmy się w zatłoczonej Kantynie. Było to ostatnie miejsce, w którym można było zakupić prowiant i załatwić swoje potrzeby.
Kilka rad
Zanim rozpoczniecie swoją wędrówkę w nieznane, weźcie sobie do serca te rady:
- Park Narodowy otwarty jest od maja do końca października od 6:00 do 15:00. Od godziny 15:00 do zachodu słońca dozwolone jest zwiedzanie tylko pierwszych 2 km od wejścia Agia Roumeli.
- Poruszajcie się wyłącznie po wyznaczonym szlaku. Dwójka naszych rodaków nie zastosowała się do tego nakazu. Ku przestrodze, o ich tragicznym losie możecie przeczytać tutaj.
- Ubierzcie wygodne i pełne buty. Niekoniecznie górskie, ale warto je mieć. Trasa jest ciężka, miejscami stroma, po ruchomych kamieniach.
- W sezonie na trasie mogą się robić korki. Czasami ciężko jest wyprzedzić wolniej idących ludzi, gdyż droga jest bardzo wąska.
- Przygotujcie się na spory wysiłek fizyczny. Trasa jest długa, niekoniecznie łatwa, a nierzadko też towarzyszy jej żar lejący się z nieba. Szczególnie na ostatnim odcinku daje w kość, kiedy idzie się na odsłoniętym terenie. Nie polecam rodzinom z małymi dziećmi.
- Jesteście na terenie Parku Narodowego: szanujcie przyrodę, nie zaśmiecajcie i stosujcie się do regulaminu rezerwatu.
- Zabierzcie prowiant i dużo wody.
Samaria: etap I
Wybiła godzina 0. Z autokarów wysypał się dziki tłum. Część pognała na punkt widokowy, inni prosto do wejścia. My znaleźliśmy się w tej pierwszej grupie. Mieliśmy nadzieję, że trochę się rozluźni przy wejściu, ale były to zbyt wygórowane oczekiwania. Nie kryliśmy też zaskoczenia, że tak dużo osób decyduje się na przejście wąwozem, a wśród nich dość wiekowe osoby (szacunek)!
Zejście prowadzi po kamiennych schodach. Uważajcie, bo kamienie lubią osuwać się pod nogami. Nie jest to zbyt przyjemna część trasy. Jest dużo ludzi, a droga dość wąska. Gdzieś w oddali prześwitują skały, ale czasami ciężko je dostrzec przez gęsty las. Po 2 km docieramy do źródła Neroutsiko. Idealne miejsce na krótki odpoczynek – łyk wody i ruszamy dalej!
Po następnych 2 km docieramy do kościółka św. Marcina. Mamy za sobą 1/4 trasy i powoli odczuwamy zmęczenie. To idealny moment na przyswojenie kilku kalorii. Pamiętajcie o nich w trasie, żeby nie zasłabnąć! Miejscową karetką są jedynie osiołki.
Samaria: etap II
Mniej więcej w połowie trasy, na 7 km, docieramy do opuszczonej wioski Samaria. W 1962 Samaria została ustanowiona Parkiem Narodowym, co zmusiło ówczesnych mieszkańców do przesiedlenia się. Dziś pozostałe ruiny domów, wykorzystywane są przez turystów do złapania głębszego oddechu podczas wędrówki. Znajdują się tutaj toalety, z których zalecam skorzystać (nie pamiętam czy potem są jeszcze jakieś na trasie). W wiosce Samaria spędziliśmy ok. 40 minut. Ciężko było się jednak w pełni zrelaksować, gdyż dość natrętnie atakowały nas osy. Uważajcie na te małe bzyki!
Do tej pory nie mogę uwierzyć, że przez tak długi okres toczyło się życie w tym odizolowanym miejscu. Mieszkańcy Samarii trudnili się hodowlą zwierząt, pszczelarstwem, wytłaczaniem oliwy oraz łowiectwem. Podobno, nawet w czasie tureckiej okupacji, miejsce to pozostało nietknięte!
Nierzadko można tu zobaczyć błąkające się, oswojone, dzikie kozy Kri-Kri. Co ciekawe, ta kreteńska kozica na wolności żyje tylko na terenie Parku Narodowego Samaria i na kilku małych wysepkach na północ od Krety.
Samaria: Etap III
Po opuszczeniu wioski przyzwyczajaj się powoli do słońca. Kończy się bowiem etap, w którym gęste drzewa chronią nas przed palącym słońcem (dlatego pamiętajcie, żeby się dobrze posmarować kremem z filtrem)!!
Na 11 km naszym oczom ukazują się Żelazne Wrota. To jedno z najpiękniejszych miejsc w Samarii. Choć z daleka wydawać by się mogło, że góry zamykają nam dalszą drogę, to jednak da się między nimi prześlizgnąć. To jednak nic w porównaniu z tym, co czeka nas za kilometr! Wkrótce wyłania się kolejna potężna skała. W tym miejscu przejście ma zaledwie 3 metry szerokości. Spektakularne formacje tworzy ta nasza Matka Natura!
Agia Roumeli
Nagle się okazało, że te 16 km minęło jak 5 minut. 😉 Dopiero co weszliśmy, a już wychodzimy! Zajęło nam to ponad 6 godzin i kosztowało mnóstwo wysiłku. Wyszliśmy zmęczeni, przepoceni, wygłodniali i spragnieni. Nie chciało nam się już iść nawet do starej wioski Agia Roumeli (która notabene jest podobno bardzo ciekawa), tylko pognaliśmy czym prędzej do tawerny. Te wszystkie wymienione wyżej przymiotniki trochę nas zgubiły. Zamiast pójść kawałek dalej, poszliśmy do pierwszej lepszej tawerny. Nie róbcie tego. Nie dość, że było drogo to jeszcze niesmacznie! A na domiar złego, atakowały nas osy, które potrafiły wyprowadzić człowieka z równowagi!
Po posiłku mieliśmy jeszcze 1,5 godziny do odpłynięcia promu. To był idealny moment na zażycie kąpieli morskiej. Przebrałam się w strój i ruszyłam wpław przed siebie! 😉
A na promie też było fajnie!
Na 15 minut przed odpłynięciem promu zlokalizowaliśmy naszego przewodnika. Siedział w tawernie, którą nam polecał, ale jakoś nie chciało nam się wierzyć w jego zapewnienia o dobrym posiłku. Może niepotrzebnie, bo dania, które serwowali wyglądały duuuużo lepiej od naszych.
Po odebraniu biletów, z tym samym tłumem co przy wejściu, rzuciliśmy się na prom do Chora Sfakion. Czekała nas jeszcze ponad godzinna przeprawa, co traktowałam jako bezwzględną konieczność. Ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu nie było aż tak źle! Było wręcz przeciwnie – niesamowite widoki południowego wybrzeża Krety nie pozwalały na krótką drzemkę. Migawka od aparatu strzelała bezlitośnie co kilka sekund. Wisienką na torcie był krótki postój w malowniczej wiosce Loutro.
W Chora Sfakion czekał na nas autobus wraz z milionem innych autobusów. Łatwo nie było, ale ważne, że trafiliśmy do swoich!
W drodze powrotnej liczyliśmy na krótką drzemkę, ale ponownie nie było to możliwe. Do zachodu słońca towarzyszyły nam takie widoki, że po prostu nie dało się zasnąć! Zobaczcie sami:
To już wszystko co dla Was przygotowałam. Mam nadzieję, że w tym wpisie znajdziecie odpowiedzi na nurtujące Was pytania, a przy okazji dowiecie się, czy to wycieczka dla Was.
W razie pytań, służymy pomocą na tyle, na ile potrafimy! 🙂
Przeczytajcie także:
Wrzesień na Krecie – pogoda, ceny i inne porady
Balos – wycieczka zorganizowana czy na własną rękę?
Cywilizacja minojska – historia Krety
Dołączcie też do naszej grupy: Najpiękniejsze Plaże – Polska, Europa, Świat!
Podobał Ci się wpis? Chcesz nas docenić? Zostaw serduszko/komentarz pod postem lub polub nas na facebooku albo zaobserwuj na Instagramie. Ciebie nic nie kosztuje, a nas do dalszej pracy motywuje! <3
Dziękuję, że jesteś! Twoja kawa pobudza mnie do działania i pomaga w prowadzeniu bloga! Moje teksty o podróżach po Niemczech to nierzadko jedyne wpisy po Polsku w Internecie. Jeśli chcesz poznać prawdziwe perełki i wspierać język polski w niemieckiej turystyce, to dobrze trafiłeś! Pomóż mi opisać Niemcy i świat po Polsku!
4 komentarze
Uwielbiamy Kretę! 🙂 Wąwóz Samaria przeszliśmy cztery razy i jak się uda, to jeszcze tam wrócimy. Kozy za którymś razem jadły nam z ręki 😉 A wody było pod dostatkiem w strumieniu, który towarzyszył nam od samej góry. To jedno z moich ulubionych miejsc na Krecie, którą zjeździliśmy i… opłynęliśmy jachtem 🙂
Cześć Psyche! Nie dziwię się! Sami mamy ochotę wrócić, bo pomimo, że spędziliśmy 2 tygodnie na Krecie, czujemy ogromny niedosyt! Ale zazdroszczę mega, że oplyneliscie jachtem! Jeszcze nie doswiadczylismy takich przyjemności! 😊
To rzeczywiście ogromna przyjemność 🙂 Polecam gorąco, szczególnie żeglarstwo morskie 🙂
Kiedyś spróbujemy! 😊