Europa Małopolska Podróże Polska

Wschód słońca na Babiej Górze

7 sierpnia 2018
Pomysł na prezent dla podróżniczki? Wschód słońca na Babiej Górze!

Kiedy ostatni raz zrobiłeś coś po raz pierwszy?

My w ostatni weekend – pierwszy raz w życiu podziwialiśmy wschód słońca w górach! Może dla większości z Was nie jest to nic nadzwyczajnego, ale dla nas było to zupełnie nowe doświadczenie! Choć w góry daleko nie mamy, to zawsze było nam bliżej do miasta czy nad morze. Od jakiegoś czasu, krok po kroku, staramy się nadrabiać nasze „górskie zaległości”. Z pomocą przychodzą nam bardziej doświadczeni przyjaciele, którzy uczą nas jak czerpać radość z gór. Tak mnie właśnie spontanicznie podeszła moja przyjaciółka, która z okazji moich urodzin zaproponowała wypad w góry na wschód słońca. Choć perspektywa nieprzespanej nocy po ciężkim tygodniu na pełnym etacie mocno nas przerażała, to udało nam się zmotywować na wyjazd. Dlatego zapraszam Was teraz na krótką i pierwszą tego typu relację – wschód słońca na Babiej Górze!

Komu w drogę, temu czas!

Akurat tak się złożyło, że tego dnia mogliśmy pójść spać dopiero ok. 23:00. Oznaczało to zaledwie 2 godziny snu, co już na samą myśl potwornie nas paraliżowało. Adrenalina też zrobiła swoje, bo z przejęcia nie mogłam zasnąć! Niemiłosierny budzik wyrwał nas z okowów wygodnego łóżka. W pierwszej chwili, Darek stwierdził, że jednak zostaje, ale szybko udało mi się go przekonać. Tymczasem moja Best Friend Forever (BFF) przyjechała pod moją skromną posiadłość już o 1:30. I tak o tej bardzo niewdzięcznej porze, ruszyliśmy z Krakowa na południe Polski! Podróż zajęła nam ok. 1,5 godziny. Na babiogórskim parkingu (Przełęcz Krowiarki) byliśmy kilka minut po godzinie 3:00. Nieświadoma do końca co nas czeka, założyłam świeżo zakupioną czołówkę z Decathlonu (za 30 zł – polecam) i pełna optymizmu (i jeszcze radości) ruszyłam na szlak!

W górę na Babią górę!

Pomimo niesprzyjającej pory, nie odczuwałam zmęczenia. Adrenalina robiła swoje, bo w końcu pierwszy raz w życiu byłam w górach w środku nocy! Może to dobrze, że tak się złożyło, bo jak w drodze powrotnej zobaczyłam jak stromy był szlak, to w sumie cieszyłam się, że go nie widziałam. 😉 Czołówka zbyt wiele nie oświetlała, więc tak naprawdę nie do końca wiedziałam, co mnie czeka za następnym zakrętem. Wiedziałam tylko, że musimy się śpieszyć, bo przy wejściu na szlak widniała informacja, że jest to trasa na 2,5 godziny. Wschód słońca tego dnia był przewidziany na ok. 5:15, więc mieliśmy zaledwie 2 godziny na dotarcie na szczyt.

Tymczasem zmęczenie przyszło szybciej niż się spodziewałam. Były momenty, w których zaczynałam się dusić. Co prawda, minęły już prawie 3 tygodnie od silnego zapalenia ucha, ale praktycznie od tamtej pory nie miałam żadnej aktywności fizycznej, co szybko odczułam. Na szczęście udało mi się „narzucić ślimacze” tępo, które w sumie bardzo dobrze zdało egzamin. Choć wyprzedzili nas chyba wszyscy, którzy startowali po nas, to przynajmniej udało się wejść bez większych przerw na sam szczyt. Dzięki temu, byliśmy nawet na 15 minut przed wschodem, co oznacza, że cała trasa zajęła nam 1 godzinę i 45 minut. Do tej pory nie wiem jak to zrobiliśmy, bo cały czas wydawało mi się, że ledwo co przesuwamy się do przodu. Na szczęście układ, w którym moja BFF nadawała tempo, ja szłam w środku, a Darek mnie z tyłu poganiał (troszkę) 😉 był idealny podczas zdobywania szczytu! 🙂

Duma (bez uprzedzenia)

Bardzo proszę, wszystko co teraz napiszę, potraktujcie z perspektywy laika! Nie obchodziłam i nie obchodzę się jeszcze z górami za dobrze. 😉 Nie mam nawet porządnych butów trekkingowych, a bieganie, góry czy generalnie chodzenie, nigdy nie były moją mocną stroną. Z drugiej strony, uważam, że wydolność mam całkiem niezłą, którą wypracowałam sobie dzięki treningom pływackim. Mimo to, pierwsza część trasy (w lesie) była dla mnie BARDZO CIĘŻKA. Dyszałam, sapałam, zataczałam się i generalnie zgonowałam sobie okropnie! Potwierdzeniem tego wysiłku są potężne zakwasy (które po 3 dniach nadal mi towarzyszą). Dopiero po wyjściu z lasu trasa była bardziej przyjemna i udało się nawet przyśpieszyć!

Wschód słońca na Babiej Górze – 1725 m n.p.m.

Po niespełna 2 godzinach drogi znaleźliśmy się u celu. Ku naszemu pozytywnemu zaskoczeniu, przybyliśmy 15 minut przed wschodem słońca. Odetchnęłam z ulgą, bo obawiałam się, że przez moje ślimacze tempo nie zdążymy na czas.

Wschód słońca na Babiej Górze rozpoczął się tak niespodziewanie, jak cała ta wycieczka! Nagle, bez uprzedzenia, ponad linią horyzontu, pojawiło się małe czerwone światełko, które z każdą sekundą było coraz większe. Pomimo letniej pory i dość upalnej pogody, wschód słońca przyszło nam podziwiać w ciepłych kurtkach. Choć prawie całą drogę przeszliśmy w krótkim rękawku, to na szczycie było nam po prostu zimno! No, ale było to przyjemne zimno, któremu towarzyszyła radość i duma ze zdobycia szczytu, okraszonego pięknym widokiem na wschód słońca. Wspaniałe i jednocześnie nowe doświadczenie do kolekcji „ulotnych chwil”. 🙂

Kto pierwszy… ten lepszy?

Nie byliśmy jedynymi „turystami”, którzy podziwiali sobotni wschód słońca na Babiej Górze! Właściwie, to było tak dużo osób, że nawet nasza BFF była zdziwiona. Ja też nie spodziewałam się takich tłumów. Z resztą, już o 3 w nocy na parkingu było tłoczno…

Kiedy tylko słońce wzniosło się za horyzont, większość tego „tłumu” rzuciła się do powrotu. Korzystając z luźniejszego otoczenia, porobiłam jeszcze kilka zdjęć ze szczytu, a następnie wraz z ekipą uzupełniłam stracone węglowodany. Nie wiem dokładnie, która była godzina jak rozpoczęliśmy zejście ze szczytu, ale wcale nie było ono przyjemniejsze od wejścia!! W pewnym momencie nogi trzęsły mi się jak galareta, dlatego robiliśmy chyba nawet więcej przystanków niż przy wejściu!

Kilka informacji praktycznych

Wschód słońca na Babiej Górze udał nam się bez zarzutów! Wszystko poszło zgodnie z planem – a wiecie jak to w górach czasem bywa – nie zawsze się układa. 😉 Na parkingu byliśmy koło godziny 8:00. Pomimo wczesnej pory na trasie był już bardzo duży ruch, co miało też przełożenie na zapchany już parking! 😉

Nie płaciliśmy za wejście na teren Parku Narodowego (5 złotych), ale skasowano nas 15 złotych za parking (dramat).

Przed wyjściem na wschód słońca, polecam zaglądnąć na aktualny Komunikat Turystyczny.

Tutaj znajdziecie natomiast dokładny opis trasy!

Z mojej strony to już wszystko! Jeszcze raz wielkie dzięki moja BFF za wspaniały prezent urodzinowy i najdłuższy dzień w naszym życiu! <3

Podobał Ci się wpis? Chcesz nas docenić? Zostaw serduszko/komentarz pod postem lub polub nas na facebooku albo zaobserwuj na Instagramie. Ciebie nic nie kosztuje, a nas do dalszej pracy motywuje! 🙂 <3

6 komentarzy

  • Odpowiedz BFF 14 sierpnia 2018 at 19:26

    Piękna wyprawa na początek wspaniałej przygody!

  • Odpowiedz Voyaga 23 sierpnia 2018 at 14:39

    Wstyd sie przyznać, ale nigdy nie widziałam równie spektakularnego wschodu słońca, już nie wspominając, że po raz pierwszy wschód słońca zobaczyłam niedawno, w Grecji…

    • Odpowiedz womenofpoland 23 sierpnia 2018 at 15:11

      Aga! My nie mamy jakiegoś spektakularnego dorobku w tej kwestii, ale dla chcącego nic trudnego! Na każdego przyjdzie pora! 🙂

  • Odpowiedz pgu 14 czerwca 2019 at 12:46

    Ale pięknie! Warto się wdrapać na szczyt dla takiego widoku!

  • Zostaw komentarz