Ameryka Płn Massachusetts Podróże USA

Boston – dlaczego nie wypiłam tu herbaty?

7 stycznia 2018
Boston – moje pierwsze amerykańskie miasto

Boston to jedno z najstarszych miast w USA. Pierwsze wzmianki o założeniu miasta pochodzą już z 1630 roku, co jak na amerykańskie czasy jest zamierzchłą datą. Za sprawą najlepszych uczelni na świecie, tj. Harvard i Massachusetts Institute of Technology jest głównym ośrodkiem naukowym i jednocześnie należy do najbogatszych miast wschodniego wybrzeża. Dla mnie Boston również ma znaczenie symboliczne. Było to pierwsze amerykańskie miasto jakie zobaczyłam. Do USA przyjechałam w ramach Camp America, a swój 1 lot odbyłam na trasie Amsterdam-Boston. Już podczas lądowania czułam ogromne emocje. Kiedy spojrzałam przez okno, w tym samym czasie do lądowania podchodził inny samolot. Pierwszy raz widziałam, żeby dwa samoloty lądowały w tym samym momencie! 😀 Kiedy wsiadłam do autobusu w stronę Campa, przeżyłam kolejny szok. Ogromne wieżowce i kilku-pasmowe ulice zdawały się nie mieć końca. Pierwszy raz widziałam tak wysokie miasto (stąd moja fascynacja). 😀 Pozwólcie zatem, że podzielę się z Wami moimi nowymi doświadczeniami i przy okazji wyjaśnię – dlaczego nie napiłam się w Bostonie herbaty! 😀

Boston – skąd się tu wzięłam?

Moje pierwsze wspomnienia z tego miasta są dość krótkie. Lądowanie na lotnisku, później koszmarnie długa odprawa, a potem wsiadłam do autobusu i pojechałam do New Hampshire. W tym niewielkim stanie, ok. 2 h od Bostonu, znajdował się mój Camp, na którym przyszło mi pracować przez dwa miesiące. Boston, w ogóle nie był w planach. Po zakończonej pracy, miałyśmy jechać prosto do Kanady, a konkretnie do Montrealu. Na szczęście, nastąpił bardzo korzystny zbieg okoliczności. Okazało się, że jeden klub w ostatniej chwili zrezygnował z przyjazdu na Camp, dzięki czemu dostałyśmy 2 dodatkowe dni wolnego. Nie zastanawiając się zbyt długo, kupiłyśmy bilety od Greyhounda z Orfordu do Bostonu i zaczęłyśmy nasz podbój Stanów! Tak więc Boston, był pierwszym dużym, amerykańskim miastem jakie zobaczyłam! 🙂

Niby Azja, ale jednak Stany – Chińska dzielnica

Dworzec autobusowy znajduje prawie w ścisłym centrum miasta. Dlatego też, po Bostonie praktycznie w ogóle nie poruszamy się komunikacją miejską. Od samego początku towarzyszy nam darmowy przewodnik mobilny Triposo, który bardzo polecam!! 🙂

Tuż po wyjściu z dworca czułyśmy się trochę zagubione. Potężne budynki powodowały u nas dezorientację, więc zanim trafiłyśmy tam gdzie chciałyśmy minęło trochę czasu. Jak się później okazało, była to kwestia przyzwyczajenia. Po krótkim czasie szybko zaczęłyśmy się odnajdywać w tej gęstwinie zabudowań. Na początku wpadłyśmy na chińską dzielnicę. Wspaniały łuk chiński niesamowicie nas zaintrygował, a jednocześnie zachęcił do zapuszczenia się w głąb azjatyckiego świata. Jednak z każdym krokiem czułyśmy się coraz mniej pewne i bezpieczne. Chińskie zakamarki nie wyglądały na zbyt przyjazne dla dwóch młodych dziewczyn. Szybko się wycofałyśmy i ruszyłyśmy w stronę portu.

China town

Boston i jego architektura

Z Chińskiej dzielnicy skierowałyśmy się na dużą ulicę biegnącą wzdłuż portu – Atlantic Avenue. Miałyśmy nadzieje, że chłodna bryza z nad Oceanu trochę nas ochłodzi w ten upalny sierpniowy dzień. Chciałyśmy dojść do New England Aquarium, choć ani do niego ani do Boston Tea Party Ships & Museum nie zamierzałyśmy wchodzić. 😀 Po prostu, podczas naszego spaceru podziwiałyśmy bostońską architekturę. Jak już Wam wspomniałam, były to dla mnie nowe widoki, stąd chłonęłam te wieżowce jak największe cuda na świecie. Nie ukrywam, że jestem osobą miastową (choć przyrodę i krajobrazy też uwielbiam), dlatego też zwracam uwagę na styl zabudowy. A ta w Bostonie była dla mnie nowością. W końcu w Europie nie ma aż takiego nagromadzenia wieżowców, jak ma to miejsce w Stanach czy w Azji! 🙂

Bostońska architektura

Bostońska architektura

Stary Boston

Tak jak Wam już wspomniałam, Boston jest dość starym miastem, jak na amerykańskie czasy. Stąd w jego centrum zachowało się kilka budynków, które pamiętają jeszcze (zamierzchłe) 😀 czasy – XVII i XVIII wieku. Wśród nich znajduje się Królewska Kaplica, której początki sięgają aż 1688 roku. Była wówczas pierwszym anglikańskim kościołem w kolonii Nowej Anglii. Oryginalny kościół był konstrukcją drewnianą, którą dopiero po 60 latach przebudowano na kamienną świątynię. Tuż obok niej stoi kościół, należący do Baptystów. Otwarto go pod koniec XIX wieku. Warto zwrócić uwagę na jego ciekawą architekturę.

Z XVIII budynków warto jeszcze wymienić Old State House, w którym dawniej mieścił się sąd. Ciężko uwierzyć, że amerykańskie budowle były kiedyś tak małe patrząc na manie wielkości, jaką mają obecnie Amerykanie. 😀 Budyneczek jest bardzo ładny, ale niestety moje zdjęcie gdzieś zaginęło… 🙁

W tym samym okresie powstał też Faneuil Hall, który był swoistym targiem i miejscem spotkań mieszkańców. Niestety to miejsce ominęłyśmy kompletnie! Oczywiście przypadkiem, bo gdybyśmy o nim wiedziały to na pewno nie przegapiłybyśmy go.

Królewska kaplica

Dom Stanowy – Massachusetts State House

Bardziej zorientowani w amerykańskiej geografii kojarzą pewnie, że Boston jest stolicą stanu Massachusettes. W związku z tą prestiżową rolą, w Bostonie znajduje się siedziba władz stanu Massachusettes. W tym samym budynku znajduje się też sąd generalny oraz biuro Gubernatora. Co ciekawe, ten budynek również został wybudowany pod koniec XVIII wieku, choć wygląda na znacznie nowszy! 😀 Być może jest to spowodowane faktem, że był on systematycznie powiększany po zakończeniu budowy. Jest uważany za arcydzieło architektury federalnej i został uznany za narodowy zabytek historyczny ze względu na jego architektoniczne znaczenie. Moim zdaniem, wyrazy uznania jak najbardziej się należą, gdyż mi również przypadła do gustu siedziba władz stanu.

Massachusetts State House

Park Publiczny

Czymże byłoby potężne, amerykańskie miasto, bez solidnego parku z oczkami wodnymi w centrum miasta? Ah, gdyby nasze polskie władze brały przykład z tych amerykańskich miast, to na pewno oddychałoby nam się lepiej! Podobnie jak w Nowym Jorku mamy Central Park, tak i w Bostonie mamy sporych rozmiarów Park i Ogród. Prawdziwe wytchnienie i ulga dla ciała w tak upalne dni, jak nam się trafiło. Pięknie zagospodarowany, z oczkami wodnymi i fontannami, w których pluskają się dzieci. My bawiłyśmy się z wyrośniętymi wiewiórkami, które ochoczo podchodziły do nas, żeby zgarnąć coś do jedzenia! 😀 Nie ukrywam, że to słodkie tłuścioszki skradły moje serce! (Mamo, mogę sobie przygarnąć wiewióreczkę do domu?). 😀

Park

Park

Biblioteka Publiczna

Zewnętrzny budynek biblioteki, to na pierwszy rzut niczym niewyróżniający się budynek. Powiem w prost: dla mnie jest on brzydki! Ale to co znajduje się wewnątrz biblioteki, przekracza najśmielsze oczekiwania. To prawdziwa perełka, która bardziej przypomina pałac niż publiczną bibliotekę. Złote, marmurowe ściany pokryte malowidłami, wspaniałe i śnieżnobiałe rzeźby poustawiane po całym budynku, a w oknach kolorowe witraże! Warto odwiedzić to miejsce, zwłaszcza, że nic Was to nie kosztuje! 🙂

Wnętrza biblioteki publicznej

Boston miastem kościołów

To dość niespotykane zjawisko w amerykańskich miastach, ale jak widać Boston jest tutaj wyjątkiem od reguły. Nawet my nie byłyśmy wstanie ogarnąć tych wszystkich kościołów. Jeśli miałabym już wskazać na jakiś konkretny, który najbardziej mi zapadł w pamięć, to jest to Kościół Św. Trójcy (Trynity Church). Początki tej pięknej budowli sięgają również XVII wieku. Została ona wybudowana w angielskiej tradycji i stylu. Niestety, podczas ogromnego pożaru w 1872 roku kościół spłonął doszczętnie i dzisiaj mamy możliwość oglądania jego wiernie odbudowanej kopii. Nie zdecydowałyśmy się na wejście do środka, gdyż jest ono niestety płatne!! 🙁

Po drodze zwróciłyśmy też uwagę na Kościół Emanuela i Stary Kościół Południowy! 😀

Trinity Church

Cambridge

Kto by pomyślał, że będziemy wstanie przejść z Bostonu do innego miasta? 😀 Wbrew pozorom niektóre amerykańskie miasta są na tyle małe, że można łatwo i szybko przedostać się do sąsiadujących miejscowości. W naszym przypadku wystarczyło przejść przez most na rzece Karola (Charles River) i już byłyśmy w słynnym miasteczku Cambridge. Dlaczego słynnym? Bo to właśnie tutaj znajdują się dwie światowej sławy uczelnie: Massachusetts Institute of Technology i Harvard. Oczywiście, zaglądnęłyśmy na obie uczelnie, żeby choć przez chwilę poczuć się jak najlepsze na świecie studentki. 😀 Czy nam się udało? Hmmm… Pod jednym zdjęciem na Instagramie z Harvarda dostałam komentarz „Gratuluję Graduacji”, więc chyba udało mi się niektórych przekonać! 😀

P.S. Harvard znajduje się już całkiem spory kawałek od centrum Bostonu, więc jeśli nie macie zbyt dużo sił czy czasu, to polecam wybrać się tam metrem!

Charles River

Harvard

Bostońskie picie herbaty

Na Harvardzie zakończyłyśmy zwiedzanie Bostonu. Wykończone, powolnym krokiem wróciłyśmy na stację dworca, skąd miałyśmy autobus na naszego Campa. Pora zatem na wyjaśnienie tytułu, czyli dlaczego nie wypiłam herbaty w Bostonie! 😀

W 1773 w związku z nadmierną podażą herbaty, ceny jej na rynkach światowych znacznie spadły. Kompania Wschodnioindyjska posiadająca jej wielkie zapasy otrzymała od rządu brytyjskiego, prawo jej sprzedaży w amerykańskich koloniach z pominięciem zwyczajowych ceł i podatków. Uderzyło to w amerykańskich importerów tego produktu. Protekcyjna polityka brytyjska, wywołała wielkie niezadowolenie wśród amerykańskich Brytyjczyków, które doprowadziło do bojkotu herbaty i niedopuszczania statków Kompanii do amerykańskich portów.

W 1773 w porcie w Bostonie, znajdowały się trzy statki należące do Kompanii Wschodnioindyjskiej. W ich ładowniach znajdował się ładunek herbaty chińskiej. W nocy poprzedzającej dzień, kiedy herbata miała być rozładowana, kilkudziesięciu mężczyzn, członków konspiracyjnej organizacji, wdarło się na statki i zniszczyło cały ładunek herbaty, wyrzucając go do wody. Cała akcja została błyskawicznie przeprowadzona i odbyła się bez użycia przemocy. Incydent ten został zapamiętany w historii jako Bostońskie Picie Herbaty. Ja jestem akurat fanką herbaty (nie mylić ze znawcą), więc nie popieram tego typu zachowań, a już tym bardziej nie podoba mi się bostoński sposób picia herbaty! 😀

Mam nadzieję, że wpis się Wam podobał i będzie dla Was przydatny!

Podobał Ci się wpis? Chcesz nas docenić? Zostaw serduszko/komentarz pod postem lub polub nas na facebooku albo zaobserwuj na Instagramie. Ciebie nic nie kosztuje, a nas do dalszej pracy motywuje! 🙂 <3

6 komentarzy

  • Odpowiedz Magdelena | palm tree view 28 stycznia 2018 at 22:35

    Też miałaś wrażenie, że te wielkie amerykańskie miasta widziane z okna samolotu przypominają plan budowy klocków Lego (właśnie z powodu tych wysokich budynków!) ?
    Na mnie wysokie budynki zrobiły jeszcze większe wrażenie nocą, kiedy zapaliły się wszystkie światła. Dopiero wtedy zadzierasz głowę i czujesz się jak w matrixie 🙂

    • Odpowiedz womenofpoland 28 stycznia 2018 at 22:46

      Tak coś w tym jest! Lądowanie w Stanach (w tych większych miastach) to niesamowite doswiadczenie! A co do oświetlonych budynków, to akurat w Bostonie nie nocowałam, ale widziałam w Nowym Jorku! Jak dla mnie kosmos i zupełnie inny wymiar! 😊😊 Nie mogę się doczekać jak wrócę do Stanów! Dzięki za odzew i pozdrawiam 😊

  • Odpowiedz Paweł 7 kwietnia 2019 at 09:55

    Świetny artykół Karolina i piękne zdjecia 🙂 Dwa razy byłem w USA, głównie wschodnie wybrzeże ale nigdy nie byłem w Bostonie. Dzięki Tobie teraz już wiem, że warto tam pojechać.

    • Odpowiedz womenofpoland 7 kwietnia 2019 at 21:23

      Cześć Paweł! Bardzo się cieszę i polecam w takim razie wybrać się na wschód! 😊 (Choć Zachód chyba ciekawszy) 🙈

  • Odpowiedz Jarek 5 lipca 2019 at 15:37

    Dla odwiedzających Boston jeszcze taka informacja że trzeba koniecznie spróbować słynnej Lobster Roll czyli po prostu buły z homarem. Ceny nie są niskie, ale jak się już tam jest to warto. Np. gdzieś w knajpie koło portu albo na słynnym Quincy Market.

  • Zostaw komentarz