Nieodkryta Almeria
Almeria, to miasto dla tych, którzy stronią od wielkomiejskiego stylu życia, ale jednocześnie chcą poczuć klimat prawdziwej Hiszpanii. To tutaj w zdecydowanej większości będziemy słyszeć język hiszpański, zamiast gwaru rozmów w językach niemal z całego świata. Będziemy się tutaj także żywić głównie w barach, gdyż Tapas z napojem jest tak tani, że aż szkoda marnować czas w sklepie, a potem w kuchni. Przy okazji odkryjemy świat, w którym klimaty arabskie wyraźnie dają o sobie znać. Odpoczniemy też na pięknej plaży, wzdłuż której ciągnie się kilometrami elegancka promenada. Zacznijmy jednak od początku. Skąd się tu właściwie wzięliśmy i dlaczego Almeria? 🙂
Koniecznie zobaczcie nasz filmik z całej objazdówki po Hiszpanii!
Dlaczego Almeria?
Jeżeli jesteś tu pierwszy raz, to zapewne nie wiesz, że Almeria była naszym 3 przystankiem podczas 2 tygodniowego tripu wzdłuż południowego wybrzeża Półwyspu Iberyjskiego. Przyjechaliśmy tu w sobotę rano, autobusem ALSA, po całonocnej drodze z Walencji. Już sama podróż dostarczyła nam wielu pięknych widoków (oczywiście jak już było widno) 😋. Mijaliśmy bezkresne góry i pola, które bardzo przypominały mi krajobraz księżycowy na Teneryfie. Coś pięknego!
Jednak, nie od razu wiedzieliśmy, że Almeria jest warta odwiedzenia. Na szczęście, mój kompan od Amerykańskich podróży, dziewczyna o stalowych nerwach, która wytrzymała ze mną ponad 2 miesiące na Camp America, wybrała Almerię na swoją wymianę w ramach programu Erasmus. Zaprosiła nas, a my nie mogliśmy odmówić. 🙂 Tak zabawiliśmy u niej 3 dni. Ewelina pokazała nam nie tylko uroczą Almerię, ale także niesamowite Cabo de Gata oraz pomogła nam ułożyć wycieczkę na pustynię Tabernas. Bardzo Ci dziękujemy – bez Ciebie pewnie tego wpisu by nie było. 🙂
W tym wpisie, zajmiemy się jednak wyłącznie Almerią!
Jak się dostać do Almerii?
W naszym przypadku zadanie było znacznie ułatwione, gdyż podróżowaliśmy z Walencji. Jednak, jeśli będziecie lecieć z Polski, to musicie rozglądnąć się, za lotami czarterowymi, lub ofertami biur podróży – np. Rainbow ma w ofercie Costa Almerię. W Almerii znajduje się lotnisko, dość drogie, ale głównie nastawione na turystów z Anglii.
Kilka słów o Costa de Almeria
Tak jakoś wyszło, że większość miast/miejsc, które odwiedziliśmy w trakcie naszej wycieczki była w Andaluzji. Nie trzeba było nas długo przekonywać, że Andaluzja to region wyjątkowy i piękny. Przekonaliśmy się już o tym będąc w Almerii. Poszukując informacji na temat regionu Costa de Almeria, trafiłam w sieci na bardzo ciekawy opis regionu. Pozwolę go sobie tutaj skopiować, gdyż oddaje on świetnie nasze odczucia z Almeryjskiego wybrzeża. Znalazłam go na stronie netholiday.pl.
Gorąca kraina słońca, ojczyzna flamenco i corridy, położona na styku dwóch światów, gdzie tysiącletnia historia łączy się z nowoczesnością, a kultura orientu na każdym kroku przenika się z cywilizacją zachodnioeuropejską. Ten największy i najbardziej różnorodny region Hiszpanii zachwyca niesamowitymi krajobrazami i wspaniałym klimatem. Tylko tutaj w ciągu jednego dnia możemy oddać się białemu szaleństwu na ośnieżonych stokach gór Sierra Nevada by zaraz potem zrelaksować się na wspaniałej piaszczystej plaży i zakosztować kąpieli w ciepłych wodach Morza Śródziemnego. Położona w południowo – wschodniej części Andaluzji Costa de Almeria to najbardziej dziki i nieodkryty przez Turystów odcinek hiszpańskiego wybrzeża o wyjątkowym, surowym krajobrazie. Tutejsze plażę, uchodzące za najpiękniejsze w całej Andaluzji, ze złocistym piaskiem i turkusową wodą sprawiają, iż jest to idealne miejsce na wspaniały wypoczynek w atmosferze spokoju. Costa de Almeria to również 3000 lat niezwykle bogatej i burzliwej historii- rzymskiej, arabskiej i chrześcijańskiej, której ślady można spotkać na każdym kroku.
Almeria w 1 dzień. Co warto zobaczyć?
Po 9 godzinach w autobusie odczuwamy już delikatne zmęczenie. Na szczęście Almeria jest małym miastem i mamy super przewodnika, co znacznie nas odciążyło. Poza tym, sprzyjała nam pogoda. Pomimo dość wysokiej temperatury, tego dnia wiał porywisty wiatr, dzięki czemu upał nie był tak dotkliwy. Przyjemna, idealna na zwiedzanie pogoda!
Ewelina i my mieszkaliśmy przy promenadzie. Wynajmowała sporych rozmiarów mieszkanko z 2 innych Erasmusów, którego główną zaletą było nie tylko położenie, ale fantastyczny widok na Morze. <3 Lepiej niż w 4 gwiazdkowym hotelu! Robimy na pamiątkę szybką sesję zdjęciową i ruszamy na miasto.
Katedra Nuestra Señora de la Encarnación
Almeria nie jest dużym miastem, a jak już wyżej wspomniałam, perfekcyjna lokalizacja mieszkanka Eweliny pozwoliła nam zaoszczędzić na autobusach. Poza tym, nasza trasa do Katedry biegła w głównej mierze po promenadzie, wzdłuż morza. Szkoda marnować takie widoki, kiedy na co dzień nie mieszka się nad morzem. 🙂
Kilkanaście minut później jesteśmy już na placu przy Katedrze. Piaskowy budynek bardziej przypominał nam fortyfikacje niż sakralny obiekt, ale przynajmniej zaskoczył nas jakiś nietypowy widok. 😉 Szybko się okazuje, że budowniczy taki mieli właśnie zamysł, żeby katedra pełniła nie tylko funkcje sakralne, ale także obronne. Miała chronić mieszkańców przed atakami piratów i Maurów. Obecny wygląd katedry pochodzi z 1552 roku, którą odbudowano na miejscu zniszczonej przez trzęsienie ziemi, pochodzącej z XIII wieku katedry. Wejście do Katedry kosztuje 5 euro, jednak Ewelina odradziła nam ten pomysł. Nasyceni katedrami z Barcelony i Walencji zgodnie stwierdziliśmy, że tym razem sobie darujemy.
W tym samym czasie, na placu przed Katedrą było rozłożonych mnóstwo straganów. Nie wiem czy tak jest w każdą sobotę czy był to jakiś festyn, w każdym razie można było kupić wszystko. Od tajemniczej arabskiej muzyki, po przyprawy czy wyroby garncarskie, które są bardzo popularne w tej okolicy.
Ratusz Miejski
Następnie ruszyliśmy krętymi i wąskimi uliczkami w stronę Ratusza. Zanim do niego dotarliśmy, Ewelina uprzedziła nas o jego mało reprezentatywnym wyglądzie w chwili obecnej. Niestety, XIX wieczny Ratusz popadł w ruinę i przez długi czas miasto nie miało środków na jego odbudowę. Na szczęście sytuacja się zmieniła i podczas naszej wizyty Ratusz był już cały pokryty rusztowaniem. To co udało nam się dostrzec, wyglądało bardzo zachęcająco. Mam nadzieje, że Ci z Was, którzy czytają ten wpis i planują wycieczkę do Almerii, ujrzą Ratusz już w pełnej okazałości. 🙂
Kolorowe uliczki
Jak to w większości hiszpańskich miast czy miasteczek bywa, kolorowych uliczek czy zabudowy nie może zabraknąć! Nie inaczej było w Almerii. Zwróćcie na to uwagę podczas Waszego spaceru po mieście. Niezastąpionych widoków na kolorową Almerię dostarczy Wam też Alcazaba, ale o tym za chwilę. 🙂
San Cristobal
Z Alcazaby, w kierunku północnym rozciąga się widok na potężny mur, który znajduje się na wzgórzu San Cristobal. Wybudowali go Templariusze w XI wieku. W czasach muzułmańskich wzgórze to znane było jako Monte Laham. Oprócz ogromnego muru dostrzeżemy tam 7 wież: 3 kwadratowe, muzułmańskie wieże i 4 półkoliste, chrześcijańskie. Zbudowali je Templariusze pod wodzą Alfonsa VII, który w 1147 roku zdobył miasto.
Niestety, nie mieliśmy już siły wdrapać się na San Cristobal. Wystarczyła nam solidna wędrówka po Alcazabie, która i tak choć krótka, kosztowała nas znacznie więcej sił niż zazwyczaj – tak to niestety jest po słabo przespanej nocy i intensywnym zwiedzaniu w poprzednich dniach! Zadowoliliśmy się podziwianiem wzgórza z Alcazaby.
Alcazaba
Alcazaba to nic innego jak kolejna, ale jakże imponująca fortyfikacja. Jedna z największych fortyfikacji w całej Andaluzji! Zbudowana w 955 roku przez Abd ar-Rahmana III. Po zniszczeniu przez trzęsienie ziemi w 1487 roku, Alczaba była dalej rozbudowywana przez królów katolickich. Wyposażona w studnie i cysterny, w czasie oblężenia dawała schronienie nawet 20 000 ludzi. Cóż, nie dziwi zatem, że nazwa miasta w języku arabskim od słowa Al-Mariyya oznacza wieżę obserwacyjną.
Wejście na Alcazabę jest darmowe. Co najwyżej Pani w okienku Was zaczepi, żeby zapytać się z jakiego kraju jesteście. Wśród turystów na Alcazabie przeważają głównie Anglicy i miejscowi, którzy wykorzystują fortyfikacje często w ramach zdjęć plenerowych do swoich ślubów. Nie ma się co dziwić, w końcu nawet sceny z Gry o Tron były tutaj rozgrywane. 🙂
Poza tym, z Alcazaby możecie podziwiać piękną panoramę miasta i surowy krajobraz Andaluzji w tym miejscu. W końcu 30 minut drogi stąd znajduje się jedyna w Europie pustynia – Tabernas. 🙂
Piękniejsza (elegancka) strona Almerii 😉
Wracając już w stronę mieszkanka Eweliny, skracamy sobie drogę wzdłuż morza, kosztem eleganckiej części miasta. Od razu widać, że jest to miejsce, w którym coś się dzieje. Jest tu kilka sklepów, restauracji, pubów, hoteli i trochę więcej ludzi. Bo ogólnie to w Almerii, w przeciwieństwie do tego co widzieliśmy w innych miastach jest naprawdę spokojnie i niezbyt turystycznie. Nas to bardzo cieszy oczywiście, bo nie dość, że nie ma zatłoczonych ulic i kolejek do byle czego, to jeszcze w pubach jest znacznie taniej niż gdzie indziej w Hiszpanii!
Hipsterski napis Almeria 😀
Poszliśmy jeszcze na plac, na którym znajduje się hipsterski napis I🍅Almeria 😊. Drugi i identyczny napis znajduje się na rondzie przy wjeździe do miasta. Skąd taki symbol? Cóż, jak się okazało Almeria to raj dla warzyw i fanów słonecznej pogody. Ciepły klimat i duże nasłonecznienie sprzyja uprawom warzyw, zwłaszcza pomidorom, które rosną tutaj w dużych ilościach. No i faktycznie, są pyszne!
Plaża!
Na obiad wróciliśmy do domu. Jednak po obiedzie była nadal dość wczesna pora, a pogoda za oknem skutecznie zniechęcała do siedzenia w domu. Postanowiliśmy więc odpocząć na plaży. Plaża w Almerii jest piaskowo-żwirkowa, stąd jej szary odcień na zdjęciach. Mimo to, piasek jest przyjemny dla stóp. Nie wiem jak wygląda wejście do Morza, gdyż podczas naszego pobytu było po prostu jeszcze za zimno na pływanie. Niestety, na plaży nie wytrzymaliśmy też za długo, bo po południu zerwał się tak silny wiatr, że zrobiło nam się zimno. Uciekliśmy do pobliskiego Tapas Baru 😛
Tapas – to musisz spróbować w Almerii!
Almeria to fantastyczne miejsce na wypróbowanie Tapasów! Pomimo, że był to nasz już 5 dzień w Hiszpanii, dopiero tutaj spróbowaliśmy naszych pierwszych Tapasów! Dlaczego to takie dobre miejsce? Otóż, tak jak pisałam, nie ma tu tyle turystów i region ten też jest znacznie uboższy stąd i ceny są bardzo korzystne, nawet jak na nasze polskie warunki!! Średnio za Tapas z napojem płaci się ok 3,5 euro. Ja byłam fanką Tinto de verano (letnie wino), który w smaku przypomina trochę gazowaną sangrię. Dla niego mogłabym popaść w alkoholizm… 😛 Świetnie komponował się z Tapas z owocami morza, których był naprawdę spory wybór. Płonące Chorizo to też całkiem smaczna alternatywa dla tych co nie przepadają za owocami morza 🙂
I to na tyle! Mam nadzieję, że wpis się podobał i przyda się podczas planowania wyjazdu do Andaluzji! Następnego dnia pojechaliśmy na wycieczkę samochodową do Cabo de Gata. 🙂
Chcesz wiedzieć jak zorganizowaliśmy sobie taką wycieczkę? Ile nas to dokładnie kosztowało, kiedy kupowaliśmy bilety, kiedy noclegi, itp.? Przeczytaj nasz dedykowany wpis, w którym znajdziecie odpowiedzi na te (i inne) pytania!
Dołączcie też do naszej grupy: Najpiękniejsze Plaże – Polska, Europa, Świat!
Podobał Ci się wpis? Chcesz nas docenić? Zostaw serduszko/komentarz pod postem lub polub nas na facebooku albo zaobserwuj na Instagramie. Ciebie nic nie kosztuje, a nas do dalszej pracy motywuje! 🙂 <3
8 komentarzy
bardzo sie podobał
Cześć Sławomir! To bardzo się cieszymy! Dzięki 😉
Super post, właśnie wybieram się na kilka dni do Almerii i zdecydowanie się przyda w planowaniu pobytu!! 🙂 Dzięki!
Cześć Marta! Bardzo się cieszę i życzę udanej wycieczki!! 🙂
Wybieramy się do Almerii całą rodziną 9.08 😊 super wpis! skorzystamy z podpowiedzi, serdeczne dzięki ❤️
Cześć Asia! Bardzo się cieszę i życzę udanego wyjazdu 🥰
Hej, czy ta Ewelina ma blond wlosy i pochodzi z woj.slaskiego? Bo moja znajoma o takim imieniu mieszka tam od 2007r 🙂
Hej Teresa! To chyba raczej inna osoba! 😁 Ewelina teraz podróżuje przez Amerykę Południową. Fakt, że teraz ma jasne włosy, ale wcześniej była czarna 🙂