Europa Małopolska Podróże Polska

Krynica Zdrój – parowozem przez Dolinę Popradu!

12 listopada 2018
Kiedy podróż jest największą atrakcją, a cel podróży przyjemnym dodatkiem!

No właśnie! A gdyby tak odwrócić pewien schemat? Żeby podróż stała się większą atrakcją od celu? Tak właśnie się stało podczas naszej pierwszej tego typu wycieczki! Już w kwietniu postanowiłam, że jeden październikowy weekend spędzimy w pociągu! Zupełnie przypadkiem odkryłam, że w ramach projektu „Małopolskie Szlaki Turystyki Kolejowej”, Nowosądeckie Stowarzyszenie Miłośników Kolei organizują okazjonalne przejazdy historycznymi pociągami trasą dawnej Galicyjskiej Kolei Transwersalnej. Pomimo, że w pociągach spędzamy bardzo dużo czasu, to pomysł ten wydał mi się całkiem ciekawy. W końcu nigdy nie byliśmy na takiej wycieczce, a ta malownicza trasa wydała mi się niezwykle atrakcyjna! Nie pomyliłam się – podróż zabytkowym Parowozem przez Dolinę Popradu była strzałem w dziesiątkę! A do tego Krynica Zdrój jako wisienka na torcie! Zobaczcie sami:

Kwestie organizacyjne

Tak jak wspomniałam, bilety na pociąg kupiłam już w kwietniu na stronie Kolei Galicyjskiej za 60 zł. Jak widzicie, kwota niezawrotna, myślę, że adekwatna do naszej atrakcji. Pociąg startował z Nowego Sącza w sobotę o godzinie 8:57. W tym celu, przyjechaliśmy do wyżej wymienionego miasta z Krakowa autobusem (za 17 zł) już w piątek. Nocowaliśmy w pensjonacie w pobliżu dworca – Pokoje Zygmuntowska. Bardzo przyjemny obiekt, który z ręką na sercu możemy Wam polecić! 🙂

Przy tak wczesnym zakupie biletów, moim jedynym zmartwieniem była pogoda. Wiecie jak to u nas w Październiku bywa – generalnie nie wiadomo czego można się spodziewać! Tymczasem pogoda nam tak dopisała, że aż żałowałam, iż założyłam czarne spodnie. Słońce grzało tego dnia niemiłosiernie, pomimo, że byliśmy w górach, gdzie powinno być chłodniej! No, ale lepszy październik taki, niż zimny i deszczowy. 😉

Czym właściwie jedziemy?

Na peronie w Nowym Sączu czekała na nas Lokomotywa parowa Ty42-107 oraz skład historycznych wagonów z lat 30-60. XX wieku. O ile lokomotywa faktycznie zrobiła na nas wrażenie, o tyle już same wagony niekoniecznie. Wydaje mi się, że kilka lat temu w drodze na koncert do Rybnika jechałam nawet starszym wagonem! 😀 W każdym razie, wycieczka była naprawdę ciekawym doświadczeniem – szczególnie jak wyprzedzał nas rowerzysta! Co prawda jechał z górki, no ale jednak dał radę. 😉


Trasa przejazdu

08:57 – odjazd ze stacji Nowy Sącz,

09:13 – 09:32 – postój na stacji Stary Sącz

10:01 – 10:20 – postój na stacji Piwniczna-Zdrój

10:42 – 10:52 – postój na stacji Żegiestów

11:12 – 11:52 – postój na stacji Muszyna

12:10 – przyjazd do stacji Krynica Zdrój

12:10 – 16:00 – zwiedzanie Krynicy

Skład kursował dwa razy między Krynicą a Muszyną – przejazdy ogólnodostępne: odjazdy z Krynicy 12:40, 14:20, odjazdy z Muszyny 13:30, 15:05.

16:20 – odjazd ze stacji Krynica Zdrój w drogę powrotną

18:57 – przyjazd do stacji Nowy Sącz

I tak jak jest napisane w tym rozkładzie, tak w rzeczywistości było! Także brawo za punktualność i świetną organizację. 🙂 Pomiędzy tymi przystankami, były jeszcze krótkie postoje techniczne, żeby nasz parowóz mógł złapać oddech! 😉

Stary Sącz

Podczas przejazdu towarzyszył nam słynny tenor XX wieku – Jan Kiepura. Już na pierwszej stacji zaserwował nam krótki, kilkunastominutowy koncert. Może nie jestem fanką tego typu muzyki, ale trzeba przyznać, że organizatorzy nie brali tego Pana w ciemno. Nasz współczesny Kiepura miał naprawdę świetny głos i wyglądał też całkiem nieźle. 😉

Piwniczna Zdrój

W Piwnicznej czekał na nas kolejny koncert, ale my uznaliśmy, że lepiej pokręcić się teraz wokół ciuchci i porobić jakieś zdjęcia! 🙂

Muszyna

W Muszynie zanotowaliśmy trochę dłuższy odpoczynek, który związany był z wodowaniem parowozu. Jak zwykle, organizatorzy spisali się na medal, gdyż w tym czasie zorganizowano piknik i dalsze występy muzyczne. Ciepła przekąska (średnia porcja bigosu) była w cenie biletu.

Kto chciał, mógł już zostać w Muszynie i udać się tutaj na spacer. Pociąg na trasie Krynica Zdrój – Muszyna kursował kilka razy, więc jak komuś się już znudziło jedno miasto, to mógł pojechać do następnego. My zdecydowaliśmy się w pełni wykorzystać czas na Krynicę! 🙂

Krynica Zdrój

Nie wiem ile razy byłam w Krynicy, ale na pewno można liczyć to w dziesiątkach razy. Od obozów sportowych po zwykłe, jednodniowe wyjazdy na Jaworzynę. Darek może tak imponującego dorobku nie ma, ale też może się pochwalić kilkoma wycieczkami!

Mając raptem kilka godzin, ruszamy czym prędzej spod stacji na sielankowy spacer po Krynicy. Plan jest prosty: przejść się po centrum, zjeść obiad i wpaść do Pijalni Czekolady Jana Kiepury. W tym celu spacerujemy po głównych ulicach, czyli po Bulwarach Dietla i Alei Nowotarskiego.

Na pierwszy rzut idą zabytkowe, drewniane domy znajdujące się na Szlaku Architektury Drewnianej w Małopolsce. Wśród nich słynna, błękitna Romanówka, w której obecnie znajduje się muzeum Nikifora.

Wzdłuż bulwaru znajduje się wiele pięknych, kolorowych domów. Kuszą przechodniów wszelakimi dobrami – od barów i restauracji, przez hotele po zwykłe sklepy! 🙂

Podczas tego przyjemnego spaceru, towarzyszyła nam piękna, złota, polska jesień! I to w takim naprawdę wymarzonym wydaniu! Nie dość, że było ciepło, to jeszcze niezwykle kolorowo! Tak wspaniały dzień postanowiliśmy uczcić wykwintnym napojem! W Krynicy, pod hasłem wykwintny napój kryje się słynna woda źródlana: Słotwinka, Jan i Zuber. 😁

Ze względu na ograniczoną ilość czasu, z żalem odmówiliśmy sobie wejścia na Górę Parkową. Ostatni raz byliśmy tam chyba, kiedy w naszej metryczce widniały jeszcze pojedyncze liczby! 😉 W zamian, skoncentrowaliśmy się na dopieszczeniu naszych kubków smakowych. Najpierw poszliśmy na pizze, a potem zawitaliśmy do Pijalni Czekolady Jana Kiepury. Jak się okazało, był to całkiem przyjemny i elegancki lokal, co też odczuły nasze portfele. Za poniższy zestaw, który składa się z czekolady i tiramisu zapłaciliśmy ok. 25 zł. Nic na to nie poradzę, że mam słabość do kawiarni! 😛

Powrót

Kilka minut po godzinie 16, musieliśmy z powrotem stawić się w pociągu. Może nie był to szczególnie intensywny dzień, ale jakieś zmęczenie dało się już odczuć! Rozsiedliśmy się wygodnie na fotelu i podziwialiśmy już ostatnie krajobrazy z Doliny Popradu. Dzień miał się powoli ku końcowi, więc pora na ostatnie zdjęcie. 😉

W ten sposób dobrnęliśmy do końca tej krótkiej, ale jakże nowej dla nas przygody! Nie sądziłam, że przejażdżka pociągiem może dać jeszcze tyle frajdy, zwłaszcza, że kto jak kto, ale my w tych pociągach spędzamy naprawdę dużo czasu! 🙂

Na stronie Kolei Galicyjskich wciąż są dostępne oferty na grudniowe przejazdy. Co prawda inną trasą niż nasza, ale zakładam, że zabawa będzie równie udana!

Podróż Parowozem przez Dolinę Popradu była organizowana tylko raz, w październiku. Na razie nie ma rozkładu na przyszły rok, ale jeśli będzie Was interesować wyłącznie ta trasa, to miejcie oczy szeroko otwarte!

Z mojej strony to wszystko – dzięki za uwagę! 🙂

Podobał Ci się wpis? Chcesz nas docenić? Zostaw serduszko/komentarz pod postem lub polub nas na facebooku albo zaobserwuj na Instagramie. Ciebie nic nie kosztuje, a nas do dalszej pracy motywuje! 🙂 <3

2 komentarze

  • Odpowiedz Mariola 23 stycznia 2019 at 23:30

    Ależ fajna wycieczka. Taka inna. Zapisuję ją na mojej liście, może i ja się wybiorę.

    • Odpowiedz womenofpoland 23 stycznia 2019 at 23:39

      Mariola, koniecznie! Naprawdę warto, zwłaszcza jeśli lubisz pociągi! 😊

    Zostaw komentarz