Cabo de Gata Europa Hiszpania

Dzika Andaluzja – Park Narodowy Cabo de Gata

13 czerwca 2017
Dzika Andaluzja – Cabo de Gata

Cabo de Gata to największa przyrodnicza perełka Andaluzji. Choć region słynie głównie z pięknych miast z nutką orientalizmu, ale tutejsze krajobrazy są równie pięknie, a nawet nieziemskie. 😉 Z roku na rok park jest coraz chętniej odwiedzany, jednak nadal większość turystów spotkamy w popularnych, andaluzyjskich miastach. My jednak zwiedzanie Andaluzji rozpoczęliśmy od jej mniej popularnych terenów, czyli Almerii i naszego parku. Cabo de Gata to największy obszar wybrzeża w Andaluzji, który znajduje się pod ochroną. W jego obrębie znajdują się jedne z najbardziej oryginalnych formacji geologicznych w Europie, które od 1997 roku są wpisane listę UNESCO. Na zwiedzanie tego niesamowitego poświęciliśmy jeden dzień. Zostańcie z nami do końca po więcej szczegółów i trasę przejazdu!

Koniecznie zobaczcie nasz filmik z całej objazdówki po Hiszpanii!

Kilka spraw technicznych

Wyruszamy rano z Almerii. Naszym pierwszym przystankiem jest lotnisko, skąd wypożyczamy auto. Autobus na lotnisko jedzie z dworca głównego ok. 20 min i kosztuje trochę ponad 1 euro. O szczegółach wypożyczenia auta możecie poczytać tutaj. 

Po Parku Narodowym najlepiej poruszać się samochodem. Nie wszędzie da się dojechać autobusem, a jak już się da, to zajmuje to zbyt dużo czasu.

Cabo de Gata to naprawdę sporych rozmiarów obszar, więc warto przemyśleć wcześniej co chcecie zobaczyć, jeśli jesteście ograniczeni czasowo. Z nami pojechała koleżanka, która była tutaj już od kilku miesięcy na Erasmusie, dlatego znała dobrze okolicę i wiedziała gdzie pojechać. Podczas naszych podróży korzystaliśmy z darmowej aplikacji maps.me. Świetna nawigacja, która działa bez Internetu. Raczej nas nie zawiodła i wielokrotnie oszczędziła nam sporo nerwów i czasu. Pamiętajcie tylko, żeby otworzyć mapę przed wyjazdem w miejscu, w którym jest Internet, żeby mogła pobrać mapę Waszego regionu.

Pogoda

Na podróż po Hiszpanii wybraliśmy maj. Nie planowaliśmy odpoczynku na plaży. Bardziej interesowało nas aktywne zwiedzanie. Stąd maj wydawał się dla nas najrozsądniejszym terminem. Było już bardzo ciepło (czasami nawet aż za bardzo), ale jeszcze dało się wytrzymać. Nie było też jeszcze dużo turystów, stąd łatwiej o hotel czy niższe ceny (tak, w sezonie niektóre atrakcje są znacznie droższe). Jedynym minusem jest jeszcze dość chłodne i nienagrzane morze. Dlatego jeśli macie ochotę popływać i zwiedzać, to lepiej nastawić się na miesiące wrzesień-październik, kiedy to temperatura wody jest wyższa niż w maju. W każdym razie podczas naszego pobytu, pogoda na Cabo de Gata dopisała nam w pełni, co z resztą zobaczycie na zdjęciach. Ale wszystko to też za sprawą wyjątkowego klimatu jaki tu panuje…

  • Klimat

W tym rejonie Andaluzji panuje zupełnie inny klimat. Jest tu znacznie cieplej, gdyż średnia temperatura w dzień przekracza 18 stopni, a przeciętny opad deszczu wynosi 156 mm. Deszcze padają tutaj tak rzadko, że w tym regionie znajduje się jedyna pustynia w Europie – Tabernas.

Pierwszy przystanek – Arrecife de las Sirenas

To jedno z najpopularniejszych miejsc w Cabo de Gata. Strzeliste skały wystające ponad morze niesamowicie działają na wyobraźnie. Już widzę te nabite na nie łodzie rybackie podczas wielkiego sztormu! 😀 Skały można podziwiać z punktu widokowego znajdującego się zaraz przy latarni morskiej, ale można także do nich podpłynąć!! Nieopodal znajduje się wąskie zejście do wody, skąd amatorzy nurkowania wyruszają na podbój okolicy. Zejście do wody jest bardzo łagodne i piaszczyste, jednak przy skałach uważajcie na jeżowce. Woda jest krystalicznie czysta i zachęca do kąpieli, jednak podczas naszej wizyty, była jeszcze trochę zimna…

Skały Syren (bo tak można tłumaczyć to na polski) swoją nazwę zawdzięczają syrenom, które tu kiedyś żyły i odpoczywały na skałach. Czy można je jeszcze teraz zobaczyć, nie wiem, my nie widzieliśmy żadnych fok. To znaczy syren oczywiście. 🙂

Arrecife de las Sirenas

W drodze na plażę Los Genoveses

Nie spędzamy zbyt dużo czasu na skałkach. Podziwiamy je z góry i z dołu, brodzimy chwilę w wodzie, a następnie ruszamy dalej. Jedziemy teraz na najpopularniejszą plażę na Cabo de Gata. Po drodze jednak nie obchodzi się bez krótkich postoi na zdjęcia. Park Narodowy jest pełen wzniesień, stąd co jakiś czas mamy niesamowite widoki na plaże, klify i księżycowe wzgórza.

W drodze na plażę Los Genoveses

W drodze na plażę Los Genoveses

Plaża Los Genoveses
  • Prawie jak na pustyni

Koło południa dojeżdżamy do naszej wymarzonej plaży. Jest tutaj dość sporo darmowych miejsc do parkowania. Czeka nas krótka wędrówka do plaży (ok. 15 min). Nie ma jednak co narzekać, bo widoki są po prostu niesamowite. Otaczają nas potężne wzgórza, które są trochę czerwone, trochę brązowe, trochę żółte i czasem zielone. Przypominają nam one o niezwykle suchym klimacie jaki tu panuje. Już sam spacer do plaży daje nieodparte wrażenie, że jesteśmy na jakiejś pustyni. Wzdłuż ścieżki rosną piękne Agavy, które są bardziej typowe dla Ameryki Północnej niż dla Hiszpanii. 😀 Dodatkowy efekt pustyni wzmaga też fakt, że jesteśmy praktycznie sami.

Pustynne krajobrazy

Kwitnące Agawy

  • Krótki plażing

Nie mieliśmy jeszcze okazji poopalać się na plaży, choć byliśmy już w Hiszpanii tydzień! Stąd przy pierwszej okazji przebraliśmy się w stroje kąpielowe i ruszyliśmy do wody. Piasek był tak nagrzany, że po drodze zdążyło nam niemal odparzyć stopy. W dodatku na plaży było pełno kamieni, igieł z drzew i ostrych muszelek, które potrafiły poharatać stopy. Jednak wszystkie te niedogodności nadrabiała krystalicznie czysta woda. W tym miejscu morze bardziej przypominało jezioro. Tafla wody była idealnie gładka. Chętnych do kąpania jednak nie było wielu. Pomimo upału woda jeszcze skutecznie odstraszała temperaturą. Trochę się pomoczyliśmy, ale też nie za długo. Z ważnych informacji dodam jeszcze, że możecie tam spotkać sporo nudystów! 😛

Mnóstwo muszelek!

  • Wspinaczka na małą górkę

Nie poleżeliśmy zbyt długo na plaży, gdyż już pobliskie wzniesie kusiło nas małą wspinaczką. Zostajemy jednak na plaży, ale maszerujemy na powyższe wzniesienie, które widać na zdjęciu. Jeśli planujecie podobną wyprawę, to polecam zaopatrzyć się w wodę i jedzenie, gdyż na plaży nie ma żadnych barów.

Wejście i zejście + zdjęcia zajęły nam niecałe 2 h. Trasa jest bardzo przyjemna. Nie ma zbyt dużego nachylenia. Jedynie pod koniec trzeba uważać na kamienistej ścieżce – łatwo się poślizgnąć. Za to widoki, jakie mamy w nagrodę po wejściu są niesamowite! Niby taka mała górka, a daje tyle radości. A nie mówiłam, że morze tutaj jest turkusowe? 🙂

Plaża Los Genoveses

Plaża Los Genoveses

San Jose

To mała wioska rybacka z białymi domkami znajdująca się niedaleko naszej plaży. Z roku na rok staje się coraz bardziej popularniejszym kurortem wypoczynkowym. Ku naszemu zdziwieniu widzimy tu kilka autokarów turystów, choć na plaży nie było ich aż tak widać.

Zjeżdżamy do miasteczka w nadziei zapełnienia żołądków. Zasiadamy w jednym z Tapas Barów, żeby choć trochę zaspokoić głód. Zamówiłam aż 3 tapasy i muszę przyznać, że za te niecałe 10 euro dobrze się najadłam. Zjadłam wówczas sałatkę z krabem, kanapki z sardynkami oraz małże.

San Jose dobrze jednak podziwiać z góry. Ma się wówczas nieodparte wrażenie, że patrzymy na Santorini. Jak widać, biała zabudowa króluje na wybrzeżu europejskim nieprzemijalnie! Udało nam się znaleźć (a raczej Ewelina poprowadziła nas) na punkt widokowy, z którego można było podziwiać piękną panoramę miasta! Tylko spójrzcie na te niesamowite widoki.

Widok na San Jose

Rodalquilar

Już niemal na sam koniec dnia udaliśmy się do dawnej kopalni złota. Szczerze powiedziawszy nie miałam pojęcia, że w tym regionie wydobywano kiedyś złoto. Kopalnia funkcjonowała do lat 60-tych ubiegłego wieku. Po zamknięciu jej podobno można było znaleźć jeszcze w okolicy jakieś małe kawałki złota, ale nam się ta sztuka już nie udała. Pozostawiona sama sobie kopalnia niszczeje i pomimo, że grozi zawalaniem i wszędzie wiszą ostrzeżenia, można sobie po niej chodzić do woli. Musiało to kiedyś robić wrażenie, gdy dziesiątki górników uwijały się wokół młynów, czy biegało z kilofami po okolicy. Teraz nie ma już po nich śladu, a miasto powoli pustoszeje. Już teraz przy samym wjeździe do miasta stoi mnóstwo opuszczonych domów. Nie rzadko widać w nich stare krzesła, lodówki itp. Co ciekawe, jest to też lokalna atrakcja, która ściąga wielu chętnych do oglądania tego opuszczonego miejsca.

Rodalquilar

Rodalquilar

Playazo de Rodalquilar

Ostatnim przystankiem naszej wycieczki po Cabo de Gata była Playazo de Rodalquilar. Tak, to kolejna plaża, którą powinniście zobaczyć, ale tym razem ze względu na wspaniałe formacje skalne. Dla nas był to przedsmak Algarve. Może skały nie były tak imponujące jak te w Algarve, ale miejsce jest warte odwiedzenia. Znajduje się tu także forteca, ale nie wiem czy można do niej wejść.

Playazo de Rodalquilar

I tak spędziliśmy naszą niedzielę na Cabo de Gata. Był to nasz ostatni przystanek na dziś. Wróciliśmy do Almerii zmęczeni i spaleni. 😛 Następnego dnia czekała na nas Pustynia Tabernas, Guadix i Purullena.

Chcesz wiedzieć jak zorganizowaliśmy sobie taką wycieczkę? Ile nas to dokładnie kosztowało, kiedy kupowaliśmy bilety, kiedy noclegi, itp.? Przeczytaj nasz dedykowany wpis, w którym znajdziecie odpowiedzi na te (i inne) pytania!

Dołączcie też do naszej grupy: Najpiękniejsze Plaże – Polska, Europa, Świat!

Podobał Ci się wpis? Chcesz nas docenić? Zostaw serduszko/komentarz pod postem lub polub nas na facebooku albo zaobserwuj na Instagramie. Ciebie nic nie kosztuje, a nas do dalszej pracy motywuje! 🙂 <3

Brak komentarzy

Zostaw komentarz